poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XXVII

Cele w Toronto zostały osiągnięte,przede wszystkim wygrana z Brazylią. Po meczu z Kanadą wróciliśmy do hotelu i szybko się spakowaliśmy. Jeszcze tamtego dnia mieliśmy mieć samolot do Polski.
Na lotnisku Anastasi powiedział, że za tydzień Wiktoria opuszcza Spałę i ktoś inny pojawi się na jej miejsce. Dzięki Bogu. Jej zachowanie naprawdę przerażało. Naprawdę.
Ale ciiiii, ani słowa nikomu.
Po trzech dniach treningów wszyscy dostali tydzień wolnego i większa część osób wróciła do rodzin. Nam z Łukaszem nie opłacało wlec się do Wrocławia, jeśli oboje mogliśmy zostać w Spale i spędzić tutaj ten tydzień. Kubiak też został, a skoro on nie pojechał do Iwony, to ona przyjechała do niego.
W czwórkę akumulowaliśmy siły, sypialiśmy często do dwunastej, co w czasie obozu nie jest możliwe, chodziliśmy na pobliską plażę, opalaliśmy się. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Końca dobiegł również nasz krótki urlop.
Iwona wyjechała w sobotę, a w niedzielę zaczęli zjeżdżać się siatkarze. Anastasi i reszta sztabu(oczywiście bez fizjoterapeuty) pojawiła się dopiero w poniedziałek, czym ucieszyli mnie, bo już myślałam, że znowu będę musiała przeprowadzać z nimi treningi.
Na śniadaniu każdy z siatkarzy pojawił się z wielkim bananem na ustach, bowiem los uśmiechał się do nich po raz drugi i mieli nadzieję, że już ostatni. Dzisiaj miała zjawić się nowa osoba na zastępstwo za Olka i oczywiście wiadome było, na kogo liczyli nasi siatkarze. Ja natomiast miałam nadzieję, że będzie to jakiś przystojniak z pięknymi dołeczkami w policzkach. Hola! Żebyście nie pomyślały, że Łukasz już mi się znudził. Co to, to nie! Ale trzeba czasami dla odmiany powzdychać do kogoś innego, prawda?
Wtorkowy trening się zaczął, a naszego fizjoterapeuty ani widu ani słychu. Po zawodnikach widać było już wielkie zdenerwowanie. Dobra, po mnie również. Ja nadal wierzyłam w tego przystojniaka.
Anastasi zażądał przerwę w treningu z powodu jakiegoś pilnego telefonu, więc ja szybko pobiegłam po wodę do pokoju. Kiedy wróciłam prawie wszyscy wrócili już do treningu. No właśnie, prawie wszyscy. Nasz kochany rozgrywający prowadził zaciętą rozmowę z jakąś ciemnowłosą pięknością, która w moim przekonaniu mogła być dziennikarką. Nie powiem, zazdrość zaczęła mnie zżerać.
-Łukasz, trening!- powiedziałam już trochę zdenerwowana tą sytuacją. Żygadło spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod nosem, pożegnał się ze swoją towarzyszką i wrócił na boisko.
Usiadłam obok Oskara i uzyskałam wszelkie informacje, jakie tylko chciałam otrzymać..
Po skończonym treningu zabrałam swoje manatki i ruszyłam w stronę wyjścia. Przy drzwiach przyłączyła się do mnie dziewczyna, z którą rozmawiał Łukasz.
-Ewelina jestem- powiedziała i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Karolina. Jesteś tą nową fizjoterapeutką?
Nie musiałam pytać, bo odpowiedź dostałam już od Oskara, ale chciałam zacząć jakoś rozmowę. Wydawała się być normalniejszą dziewczyną niż Wiktoria, ale coś mnie do niej zrażało. Wtedy myślałam, że to zazdrość spowodowana tamtą sytuacją.
Ewelina zajęła pokój, w którym wcześniej mieszkała Wiktoria, więc można powiedzieć, że zostałyśmy "sąsiadkami".
Po kolacji prawie wszyscy siatkarze pojawili się w moim pokoju na kolejnym już "maratonie filmów". Brakowało Zagumnego, który wolał porozmawiać z żoną, a później poczytać jakąś książkę i Kubiaka, który z niewiadomych powodów został w swoim pokoju.
- A czemu Misiek nie przyszedł?- zapytał Pit Zbyszka, kiedy ten usadowił swój tyłek obok jego przed samym ekranem komputera.
- Chce wygrać zakład- odpowiedział Bartman z chytrym uśmiechem na ustach, a po chwili dodał:- I idiota myśli, że mu się to uda.
- Zbyszek, o jaki zakład chodzi?- spytałam, martwiąc się trochę o Kubiaka, bo uśmieszek atakującego wywołał u mnie ciarki na plecach.
Jednak nie uzyskałam odpowiedzi, bo najwyraźniej nasz atakujący nie miał zamiaru mi jej udzielić. O co chodziło?
-Ej, dobra, Bartman i Pit! Ze szkła nie jesteście. My też chcielibyśmy coś widzieć- oburzył się Kurek, kiedy usiadł obok mnie na kanapie. Zbyszek i Cichy szybko cofnęli się sprzed ekranu. Naprawdę boją się Bartusia? Przecież to takie grzeczne dziecko, muchy by nie skrzywdziło, a co dopiero takiego siłacza Bartmana, który chyba czasami za dużo czasu na siłowni spędza.
- Ale ta Ewelina ma czym oddychać, co nie?- odezwał się Kosok, kiedy akcja filmu zaczęła już się rozkręcać. Chciałam go uciszyć, ale nie zdążyłam, bo wszyscy głośno westchnęli.
- Niezła jest. Śniadania, treningi, wszystko teraz będzie wyglądać lepiej- fascynował się Nowakowski.
Nie no, bez jaj. Mogliby chociaż przy mnie nie gadać o takich sprawach.
- Mówię wam, że będzie moja- zakomunikował Zbigniew.
- Przestańcie!- powiedziałam, ale raczej znowu nikt nie zwróciłam na mnie uwagi.
- Chyba o takiej marzyliśmy, co nie?- skwitował Łukasz, za co został przeze mnie zbesztany wzrokiem.
- Możecie już się...- nie zdążyłam dokończyć,bo znowu ktoś postanowił mi przerwać.
- Kobiety i dzieci głosu nie mają!- oświadczył Bartman.
O nie, tego już za dużo. Zaczęłam okładać Zbigniewa gazetą i nie miałam zamiaru przestać.
- Wynocha z mojego pokoju! Już, zaraz, w tej chwili!- krzyczałam i biłam Zbyszka tą gazetą, ale Łukasz mi ją wyrwał. Spojrzałam na bogu winnych siatkarzy, którzy siedzieli tam, gdzie siedzieli wcześniej i wcale się nie odzywali, ale miałam dosyć wszystkich i chciałam, żeby wszyscy opuścili mój pokój, więc ponownie przystąpiłam do próby wyrzucenia ich z lokum. Poskutkowało, bo już po 2 minut w pokoju zostałam tylko ja i Łukasz.
- Dlaczego ty nadal tutaj jesteś?- spytałam, spoglądając na Żygadło "spod byka".
- Co się dzieje? -odpowiedział mi pytaniem, czym bardziej mnie rozzłościł, ale nie chciałam tego pokazywać, więc nic nie powiedziałam. Łukasz podszedł do mnie, usiadł obok mnie na łóżku i objął mnie swoim ramieniem.
- Chyba żadna kobieta nie lubi, kiedy faceci rozmawiają przy niej o innej- szepnęłam.
- Ich mózgi chyba jeszcze nie przyjęły tego do wiadomości. Dotąd nie mieliśmy żadnej kobiety w zespole, więc musisz ich zrozumieć- powiedział i uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na całym świecie, który mam nadzieję, zarezerwowany jest tylko i wyłącznie dla mnie.
- Zostaniesz u mnie czy wracasz do Krzyśka?- zapytałam z nadzieją, że przystanie na to pierwsze, ale niestety Łukasz powiedział, że musi wrócić do siebie, bo ma do załatwienia ważną sprawę z Ignaczakiem.
- Przyjdę jutro rano, siłownia jest o 7, ale trener mówił, że nie musisz przychodzić. Przyniosę ci śniadanie, więc możesz sobie pospać. Będę około 10- poinformował mnie i pocałował mnie w czoło. Po chwili wyszedł z pokoju. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudził mnie Krzysztof, kiedy stawiał talerz z moim śniadaniem na stolik.
- Gdzie Łukasz?- zapytałam od razu, bo zdziwiło mnie to, że to Ignaczak przyszedł.
- Musi obgadać jeszcze coś ważnego z trenerem- mówił szybko, patrząc gdzieś za okno. Nie spodobało mi się to.
- To ja poczekam na niego w waszym pokoju- powiedziałam i podeszłam do drzwi, ale Igła mnie uprzedził i zagrodził mi drogę.
- Nie! Poczekajmy na niego tutaj, razem!
- Krzysiu, powiedz, o co chodzi?
- O nic! Mamy tutaj na niego poczekać. Naprawdę!
Wiedziałam, że on coś ukrywa. I,że wcale tak łatwo tego od niego nie wyciągnę. Był dobrym przyjacielem, któremu można było powierzyć jakąś tajemnicę i Łukasz dobrze o tym wiedział. Wiedziałam również, że jeśli chcę dowiedzieć się o co chodzi, to muszę w jakiś sposób wydostać się z pokoju, żeby Krzysiek mnie nie zauważył. Ale jak miałam to zrobić, skoro Ignaczak ustawił sobie krzesło przy drzwiach i cały czas się we mnie wpatrywał Zostało jeszcze okno. Pokój był na pierwszym piętrze, więc nie było wysoko, ale... Ktoś zawołał Krzyśka. Miał pójść do fizjoterapeuty, raczej do fizjoterapeutki. Igła tak jakby zapomniał, o tym, że miał mnie pilnować, wstał i wyszedł z pokoju. Wyjrzałam za nim, ale on wcale się nie oglądał, tylko wszedł do pokoju Eweliny. Przeszłam przez korytarz i stanęłam pod drzwiami pokoju Łukasza. Nie musiałam wchodzić do środka, ponieważ drzwi były uchylone i słyszałam co powiedziała kobieta, przebywająca z nim w pomieszczeniu.
- Ja nadal cię kocham.


Och, przepraszam za przerwę, dość dłuugą przerwę. Nie będę obiecywać już, że dodam coś regularnie, bo z reguły tak nie jest. Raz wena jest, raz jej nie ma. I przepraszam za to powyżej, ale nie zdołałam napisać tego inaczej...