sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział XXV

- Czemu nikt mnie nie obudził? - zapytał zdenerwowany Ignaczak, wchodząc do restauracji. - Pewnie wszystko już zjedliście !
- Krzysiu, coś dla ciebie zostawiłam - powiedziałam, unosząc do góry talerz przepełniony jedzeniem. Igła podbiegł do mnie, chwycił talerz i pocałował mnie w policzek.
- Taka kobieta to skarb - powiedział.
- Skarb, ale mój skarb ! - wtrącił Łukasz.
- Krzysiu, lepiej powiedz jak tam w pokoju z Wiktorią? - zagarnął Zbyszek, wcinając swoją kanapkę.
- Od momentu, w którym weszła do pokoju, postawiłem sprawę jasno. Jeżeli dotknie jakąś moją rzecz, będzie spała na balkonie. I wszystko gra.
- Dalej myśli, że jesteście szczypiornistami ? - zapytałam.
- Próbowałem jej to wytłumaczyć, ale ona jest uparta jak osioł i zostaje przy swojej wersji- odpowiedział.
- Przestańmy gadać o tej babie. Idziemy na miasto ? Trzeba coś pozwiedzać, co nie? - zagarnął Kurek. Prawda jest taka, że wczoraj do hotelu dotarliśmy późnym wieczorem i po długiej podróży, każdy wolał zamknąć się w pokoju niż łazić po Toronto,ale po propozycji Bartka wszyscy się zgodzili. Umówiliśmy się pod hotelem i po śniadaniu każdy udał się do swoich pokoi, a później pod umówione miejsce. Z powodu różnych pomysłów podzieliliśmy się na dwie grupy. Razem z Ignaczakiem, Bartmanem, Kubiakiem i Żygadło ruszyliśmy na podbój Toronto.
Batmany, Spider Many, Panowie z Kulami.
- Wjedźmy na tą wieżę - oznajmił Żygadło, wskazując palcem na Wieżę Telewizyjną.
- Nie, mam lęk wysokości.
- Idziemy? - Łukasz zlekceważył moją wypowiedź i zwrócił się do reszty naszej "drużyny".
- Ja chętnie- odpowiedział Ignaczak.
- Nie- powiedzieli jednocześnie Kubiak z Bartmanem.
- Rozdzielamy się czy co robimy?- zapytał lekko zdezorientowany rozgrywający.
- To może wy idźcie, a my pójdziemy do tej kawiarni - odpowiedział Bartman, mówiąc o kawiarni przed którą stanęliśmy. Miałam zamiar pójść z Kubiakiem. Ale Łukasz miał inny plan. Przerzucił mnie sobie przez ramię i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę wieży. Nie zwracał uwagi na ludzi, którzy idąc patrzyli na niego jak na wariata. Nie zwracał uwagi na moje komentarze lecące w jego stronę. Nic. Grunt pod nogami, jeżeli to można było nazwać gruntem poczułam dopiero w windzie, kiedy odstawił mnie.
- Zabiję cię kiedyś, zobaczysz !
- I tak wiem, że mnie kochasz - szepnął i poczułam jego usta na swoich.
Karolina, miękniesz...
- Ja wysiądę tutaj- powiedział Ignaczak, kiedy winda zatrzymała się gdzieś na połowie wysokości całego budynku. 
- Ale dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Ma lęk wysokości - szepnął rozgrywający. I weź tu ogarnij takiego siatkarza. Chce wjechać na jakąś cholerną wieżę, tylko dlatego, żeby wysiąść w połowie.
- Łukasz, weź kamerę i nagraj wszystko, a ja zaczekam na was w kawiarni- powiedział Krzysztof,podał kamerę rozgrywającemu i drzwi windy zamknęły się.
Wjechaliśmy na samą górę, wysiedliśmy z windy i zaczęła się wędrówka z kamerą Ignaczaka. Łukasz kręcił wszystko co możliwe, żeby przez przypadek Krzysiek nie nawrzeszczał na niego, że czegoś brakuje.
- Potrzymaj na chwilę- powiedział Żygadło, kiedy stanęliśmy przed olbrzymim oknem. Podał mi kamerę, po czym uklęknął na jedno kolano. Spojrzał na mnie z najpiękniejszym uśmiechem na tym świecie, po czym... schylił się i zawiązał buta.
Lekko zmieszana patrzyłam na jego wyczyny z własną sznurówką. Łukasz odebrał kamerę i wróciliśmy do windy.

***

Wróciliśmy do hotelu i każdy zniknął za drzwiami swojego pokoju. Łukasz zakluczył nasz pokój, a ja weszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku. Łukasz właśnie oglądał telewizję, więc dołączyłam do niego. 
- Nie sądzisz, że powinniśmy spędzić tą noc inaczej?- zapytał rozgrywający, kończąc rundę po telewizyjnych kanałach i wyłączając telewizor. Nachylił się nade mną i lekko musnął moje usta. 
- Co masz na myśli? 
- Już dobrze wiesz - szepnął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Błądził dłońmi po moim ciele, gdy do drzwi pokoju ktoś zapukał. 
- Nie ma nas- krzyknął Żygadło i ściągnął ze swojego ciała koszulkę. 
- To pilne - odezwał się głos zza drzwi. 
- Nie jest pilniejsze od naszej sprawy- odpowiedział rozgrywający i po raz kolejny musnął moje usta. 
- Łukasz, otwórz mu- powiedziałam. Żygadło podniósł się z łóżka i podszedł do drzwi. Przekręcił kluczem w zamku i otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się kapitan naszej reprezentacji
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział, a Łukasz z zdenerwowaniem kiwnął głową. - Anastasi musi gdzieś jechać i kazał przekazać, że ty jutro poprowadzisz trening. Rano masz do niego wpaść- poinformował Możdżonek i wyszedł z pokoju. 
No to mają się czego bać. Za te wszystkie niepozamykane drzwi, za niepukanie. 
Czas się zemścić. 

Nanananananana...
Wygraliśmy z Włochami. Jutro kolejny mecz. Miejmy nadzieję, że znowu się uda. 
Jak mi się mordka cieszy, kiedy widzę Ziomka w grze. 
Pozdrowienia i cieszymy się razem z Kurasiem.

1 komentarz:

  1. W końcu jesteś! :3
    "Czas się zemścić" XD
    Cały rozdział wygrywa akcja z wiązaniem buta hahahaha jebłam, leżę i nie wstaję :D
    Drzewo takie wredne, ojojoj żeby taki moment przerywać kurwa :D
    Czekam na następny ;)
    Buuuziaki ;***

    OdpowiedzUsuń