poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XXIV

Nadszedł ten dzień. Siatkarze siedzieli jak na szpilkach, kiedy do hali treningowej wparował trener.
- I co z tym nowym fizjoterapeutą?- zagarnął Bartman, który już od dłuższego czasu nie mógł doczekać się aż pozna zastępcę Olka.
- A to jeszcze nikogo nie ma ? - zdziwił się Anastasi i po chwili dodał: - Poczekajcie, zadzwonię do Zarządu i zapytam.
A siatkarze westchnęli głośno i z zawiedzeniem wpatrywali się w swojego coatcha, który opuścił salę, by móc w spokoju porozmawiać.
Od tygodnia siatkarze obstawiali kim będzie nowy fizjoterapeuta. Większość postawiła na kobietę, nieliczni na faceta.
Kiedy trener ponownie wszedł na halę, siatkarze zwrócili wzrok na niego.
- Trening za pół godziny. Macie jeszcze trzydzieści minut wolnego - powiedział, a wszyscy siatkarze jęknęli z niezadowolenia. Nie wierzę ! Nie mogli doczekać się treningu,to do nich niepodobne. Ale czy nie mogli doczekać się treningu czy może nowego fizjoterapeuty czy fizjoterapeutki?
Podnieśli swoje zadki i wyszli z hali, a ja zaraz za nimi. Mieli jeszcze pół godziny wolnego, mogli odpocząć, zrelaksować się przed treningiem, zadzwonić do partnerek... A jak wykorzystują czas wolny nasi siatkarze ? Siedzą w moim pokoju.
- Wyobraźcie sobie brunetkę z dużymi...- fascynował się Bartman.
- Dużymi? - pisnęłam.
- Z dużymi, niebieskimi oczami. I teraz chętniej będę chodzić na masaże - dokończył swoją wypowiedź atakujący, a reszta siatkarzy westchnęła. Pewnie wyobrazili sobie tą babę z dużymi... oczami.
Trzynaście minut minęło jak z byka strzelił. Wszyscy ponownie zasiedli na hali, wyczekując nowej osoby w zespole. I nadeszła, ubrana w neonową, różową bluzeczkę, spod której fałdy tłuszczu próbowały wydostać się by zaczerpnąć świeżego powietrza i także różową jak górna część jej ubioru, spódniczkę. Wolałabym wydłubać sobie oczy niż oglądać jej jaskrawy strój.
- Jestem Wiktoria - powiedziała swoim piskliwym głosikiem, a ja miałam ochotę uciec z tamtej sali jak najdalej.

- I jak się panu podoba pana nowa fizjoterapeutka, panie Bartman ? - szepnęłam do Zbyszka, po zakończeniu treningu.
- Weź mnie nie wkurwiaj - odpowiedział i zarzucając ręcznik na ramię, chciał wyjść, uciec jak najdalej od tego potwora. Szczerze ? To też miałam taką ochotę, zresztą pozostali reprezentanci pewnie też, ale wszystkie plany pokrzyżował nam Zatorski.
- Trenerze, no bo skoro Wiktoria nikogo jeszcze nie zna, to może zrobimy jakiś wieczorek zapoznawczy?
I gdyby pan Bóg dał siatkarzom dar zabijania wzrokiem, Pawełek leżałby martwy i cały we krwi.
- Wiecie, że to dobry pomysł - odparł trener. - Założę się, że ktoś z recepcji na pewno da nam kluczyk do tej sali w piwnicy i będziemy mogli zrobić tam jakąś małą imprezę - uśmiechnął się, a wszyscy spojrzeli na niego z politowaniem. - To za godzinę widzimy się w salce.
Miałam ochotę przeklinać, krzyczeć. Znienawidziłam tą babę od momentu kiedy ją zobaczyłam, a teraz musiałam jeszcze łazić na jakiś głupi wieczorek zapoznawczy. Boże, słyszysz jak to brzmi? Nie jesteśmy bandą starych dziadów, żeby robić sobie wieczorki zapoznawcze.
Sfrustrowana planami na nadchodzący wieczór, złapałam Łukasza za rękę i razem z innymi wyszliśmy z hali. Ale na nasze (nie)szczęście Wiktoria polazła za nami.
- No, bo wiecie, ja chciałabym się z wami zaprzyjaźnić. Oglądam wasze mecze. No właśnie !- puknęła się w głowę, jakby sobie o czymś przypomniała.- A gdzie ten Lewandowski ?
- Żartujesz sobie, prawda ? - zapytał Kubiak, patrząc na nią spod byka.
- Nie, czemu miałabym żartować? To gdzie ten Lewy ?
- Dziewczyno, to nie jest reprezentacja piłki nożnej ! My w przeciwieństwie do nich zdobywamy jakieś miejsca na światowym parkiecie ! - wybuchnął Kurek.
- O matko, jak mogłam was pomylić ! To wy jesteście tymi szczypiornistami? No pewnie, że tak! Ja głupia jestem.
- No masz rację - burknął pod nosem Ignaczak. 
- I w ogóle to przyjaźnię się z Mariolką - kontynuowała swój monolog.
- No co ty nie powiesz...- skwitował Bartman, otwierając drzwi swojego pokoju.
- Masz zazdro, co nie ? - próbowała naśladować głos tej jej niby przyjaciółki, ale raczej jej to nie wyszło.
Bogu dzięki, że dotarliśmy do mojego pokoju. Już miałam otwierać drzwi, kiedy zobaczyłam, że Wiktoria wchodzi do pokoju obok. Czemu ? Jeszcze tego mi do szczęścia brakowało. Świruska, która uważa siatkarzy za reprezentację w piłce ręcznej, za ścianą. Naprawdę ?
- To jakie plany na dzisiaj ? - zapytał Łukasz, kiedy weszliśmy do pomieszczenia.
- Wieczorek zapoznawczy - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, bo wcale nie chciałam tam pójść.
- Poczekaj kilka minut, zaraz wracam- pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Nie wiedząc co mam czynić, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Po jakiś piętnastu minutach ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam Otwarte i drzwi lekko się uchyliły.
-Nie przeszkadzam? - zapytał trener, wychylając głowę zza drzwi.
-Nie, proszę.
Trener wszedł i od razu zapytał:
- Co się stało ?
- A co miało się stać?
- Łukasz przyszedł i powiedział, że bardzo żałuje, ale nie będziecie mogli pójść, bo źle się czujesz.
- A tak, no rzeczywiście, trochę boli mnie brzuch i głowa.
- No to wielka szkoda. Ja już pójdę. Wracaj szybko do zdrowia - powiedział i wyszedł. A ja z bananem na ustach ponownie położyłam się na łóżku.
Nie minęło pięć minut, kiedy ponownie ktoś zapukał do drzwi.
-Nie ma mnie! Umarłam, otrułam się. Myśl co chcesz, po prostu nie wchodź do tego pokoju, bo też zginiesz! - krzyknęłam, myśląc, że to któryś z tych pacanów znowu przyszedł mnie nawiedzić. Ale drzwi otworzyły się i stanął w nich Łukasz.
- Jaja sobie ze mnie robisz?
- Jestem chora, nie podchodź, bo się zarazisz i umrzesz, a co wtedy zrobi reprezentacja bez tak wspaniałego i pięknego pana rozgrywającego? - odpowiedziałam, podchodząc do niego.
- Mów dalej.
- Chciałbyś jeszcze usłyszeć kilka komplementów, ale nikt nie jest przecież niezastąpiony. Jest Zagumny, nikt nie będzie za tobą płakał! - chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale Łukasz zamknął mi usta pocałunkiem. -Nieładnie tak kłamać panie Żygadło!
- A chciałaś tam pójść? - tym razem to ja go pocałowałam.

***

Zapanowało lekkie zamieszanie przy przydzielaniu pokoi w hotelu w Toronto.Zabrakło jednego pokoju. Miałam dostać jednoosobowy pokój, ale wtedy okazało się, że Wiktoria została na lodzie.
- Nie ma innego rozwiązania, Wiktoria musi być z tobą, Karolina- powiedział Anastasi.
- No skoro nie ma innego wyjścia...
Boże, czemu mi to robisz? Dlaczego mam być z nią w jednym pokoju? Z dziewczyną, która myśli, że pracuje z reprezentacją piłki ręcznej. Chociaż powiem wam, że zrobiła postęp, bo na jednym z treningów zauważyła, że piłka, którą grają na treningach jest zbyt duża na piłkę ręczną. Nie wiem czy już wspominałam, ale Wiktoria jest blondynką. Być może dlatego jest taka tępa... Być może!
Pogodziłam się już z myślą o dzieleniu pokoju i łazienki z Wiktorią, ale stanął przede mną uśmiechnięty od ucha do ucha Żygadło i trochę mniej szczęśliwy Ignaczak.
- I co się tak cieszysz ? - skierowałam pytanie do Łukasza.
- Będziemy w jednym pokoju. Igła zgodził się na przyjęcie Wiktorii !
- Krzysztof, jesteś tego pewny?
- Trzeba robić coś dla młodych. Ale mam nadzieję, że chociaż chrzestnym zostanę !
- Marzysz sobie, Krzysiu. Marzysz...
Zadowolona z takiego obrotu sprawy, wsiadłam z Łukaszem do windy.

1 komentarz:

  1. Że co kur**?! Gdzie jest Iwonka?!
    No wiesz ty co? Żeby taką tępą blondi zatrudnić jako fizjoterapeutkę? Ona myśl, że oni są piłkarzami ręcznymi! Noooo beeeez jaaaaj! A Zati to idiota jakiś? Przecież widać, że oni nienawidzą jej od pierwszego wejrzenia, a on kuźwa jakiś wieczorek zapoznawczy dla staruchów proponuje!
    Rozdział jest świetny, jak zawsze zresztą, ale nic więcej nie powiem, bo jestem zdegustowana tą głupią barbie.
    Buuuuuziaki ;**

    OdpowiedzUsuń