wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział XIV

-Ale gdzie ?-uniosłam brwi  do góry.
-To jest niespodzianka i nie mogę ci powiedzieć-lekko musnął moją szyję.Od dziecka byłam niecierpliwa,więc próbowałam dowiedzieć się czegoś więcej.Ale moje próby szły na marne,Łukasz pozostawał nieugięty.Z szatni dobiegały krzyki,wiwaty na cześć trenera.
-Lepiej idź,bo wypiją ci szampana-zaśmiałam się,a Łukasz złapał mnie za rękę i wciągnął do szatni.
-O Karolinka-krzyknął już lekko wstawiony Bartman,gdzieś z rogu szatni.Siatkarze świętowali,do późna.Najpierw w szatni,ale z racji tego,że zostali wyproszeni przez ochroniarza,impreza przeniosła się do hotelu.Mianowicie do pokoju Kurka i Cichego Pita.Trener od razu po przyjeździe z hali udał się do swojego pokoju.Siatkarze przesunęli łóżka pod okno,żeby było więcej miejsca. Jarosz przyniósł swojego laptopa,puścił muzykę i impreza oficjalnie się zaczęła. Alkohol lał się litrami.Ciekawe skąd oni wzięli tyle trunku? Najwidoczniej musieli już wcześniej się przygotować.Po kolejnym bezalkoholowym piwie(dzięki ci o panie,że ci o to siatkarze zadbali też o mnie),zostałam zaproszona przez Bartka na parkiet.Szaleliśmy na "parkiecie" przez kilka piosenek,ale kiedy muzyka zamieniła się w wolną zaczęliśmy kołysać się z nogi na nogę.Bartek złapał w rękę kosmyk moich włosów i zaczął kręcić go na palcu.
-Jesteś piękna-wybełkotał.-Kocham cię.
-Co ? -spojrzałam na przyjmującego.-Jesteś już pijany i chyba lepiej będzie, jeżeli już pójdę,bo jutro będziesz żałował słów,które mogły tutaj paść-podeszłam do Łukasza i wzięłam od niego kluczyk.Wytłumaczyłam,że źle się czuję i opuściłam lokum,w którym siatkarze szaleli.W uszach dudniły mi słowa,które Bartosz skierował do mojej osoby.Pomyślałam,że to przez nadmiar alkoholu i przestałam się tym przejmować.Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka.Nie zasnęłam,czekałam aż Łukasz wraz z Krzyśkiem wrócą do pokoju.I otóż po około godzinie pojawili się i to dość pijani.
-Ciii Krzysiu,moja dziewczyna już śpi - szepnął Łukasz,kiedy Igła wpadł na telewizor.Próbowałam nie wybuchnąć śmiechem,w końcu spałam,nie? Mój ukochany ociężale opadł na łóżko,tak że aż zatrzeszczało.
-Teraz,to ty na pewno ją obudziłeś-zaczął śmiać się Ignaczak i położył się na swoim łóżko.Przykrył się kołderką i po chwili już chrapał.Łukasz położył się obok mnie i zamknął mnie w mocnym uścisku.
Wyciągnęłam z samochodu walizkę i razem z nią ruszyłam do swojego mieszkania.Czekałam na Łukasza.Ze względu na to,że pojechaliśmy do Gdańska osobno,musieliśmy też osobno wracać.Kiedy usiadłam na kanapie z kubkiem kawy,w końcu przyjechał.Kazał mi się natychmiast pakować.No tak,przecież mieliśmy wyjeżdżać.
-Gdzie jedziemy?Muszę chyba wiedzieć co mam spakować,nie?- miałam nadzieję,że po tym powie mi gdzie jedziemy.Nie.Poradził mi,żebym spakowała letnie rzeczy,bo tam gdzie jedziemy jest bardzo ciepło.Bardzo mi pomogło.Zaczęłam pakowanie.Łukasz cały czas mnie poganiał,ale ja nie za bardzo się śpieszyłam.Miałam zamiar udawać obrażoną,dopóki nie powie,gdzie jedziemy.
Łukasz zniósł walizki i ruszyliśmy na lotnisko.Nie wiem,czy powiadomił wszystkich,żeby nie mówili gdzie leci nasz samolot,bo wydaje mi się,że raczej kiedy mówią o jakimś locie,mówią,gdzie leci następujący samolot.Jednak w naszym przypadku pani spikerka podała tylko numer lotu i ruszyliśmy na pokład samolotu.
- Teraz chyba możesz powiedzieć mi gdzie jesteśmy- zapytałam,kiedy wysiadaliśmy z samolotu.
- Florencja- odpowiedział,a ja miałam ochotę,skakać ze szczęścia.Pocałowałam namiętnie Łukasza  i udaliśmy się po walizki.
Zwiedziliśmy już miasto i Łukasz zabrał mnie do winnicy.Pomiędzy winoroślami czuł się jak dziecko w sklepie z zabawkami.
Wszystko co dobre szybko się kończy.Nasz 5-dniowy urlop dobiegł końca i musieliśmy wracać do Polski.W dniu przylotu Łukasz musiał stawić się na treningach,więc odwiózł mnie do mieszkania i ruszył w kierunku spalskich lasów

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział XIII

Pierwszy set przegraliśmy 18:25 z Argentyńczykami.Drugi natomiast należał do nas.Trzeci także,ale w czwartym polegliśmy.Tie-break,wygrany przez nas.
Znowu przyjechałam do hotelu autokarem siatkarzy.Znowu pomiędzy siedzeniami,znowu przykryta bluzą Łukasza.Jednak wydaje mi się ,że ktoś zorientował się o mojej obecności.Mianowicie nas kapitan,Możdżonek ciągle wypytywał Łukasza,co kryje pod bluzą.Żygadło nie wytrzymał i powiedział mu.Jak dalej tak pójdzie to do końca Ligii,Anastasi dowie się o mojej obecności.Podjechaliśmy pod hotel,chwilę poczekaliśmy aż wszyscy wyjdą i znów z statusem "ninja"weszliśmy do hotelu.Szybki prysznic i do łóżka.
Kiedy razem z Łukaszem i Igłą oglądaliśmy telewizję, do pokoju wparował Nowakowski.
-Trener tu idzie-krzyknął.
-Jak to trener tu idzie ?- zrobiłam minę w stylu "WTF?"
-Normalnie.Na nogach.Chowaj się -powiedział,a ja w ostatniej chwili ukryłam się w szafie.Trener zapukał do pokoju i po "Proszę" Igły wszedł do środka.
-No proszę,jaki porządek - trener pochwalił siatkarzy.Moja w tym zasługa ,że tam taki porządek mają.Codziennie im łóżko ścieliłam.Chwila... Łóżko... Moja torebka...Przed tym nim Nowakowski wparował do pokoju,wyciągnęłam z szafy torebkę,bo Ignaczakowi zachciało się gumy do żucia.
-Łukasz,ja widzę,że ty teraz damskie torebki nosisz - czyli Anastasi jednak zauważył tą torebkę,a już myślałam ,że wszystko będzie dobrze.
-Trenerze... To nie moja,tylko Zatorskiego-wykręcił się rozgrywający.Oczywiście,znowu wszystkiemu winien jest Zatorski.Modliłam się,żeby trener jak najszybciej opuścił pokój.Ale on nie...On musi pogadać sobie z Ignaczakiem.Po półgodzinnym siedzeniu w szafie,trener (w końcu) opuścił lokum libero i rozgrywającego,a ja mogłam wyjść z szafy.Moi współlokatorzy zostali jeszcze przed meczem półfinałowym zostali zaproszeni przez Kurka i Nowakowskiego na partyjkę pokera,a ja zostałam sama,jak ten palec.Ale miałam telewizorek i dzięki niemu mój świat stał się piękniejszy.Dwie godziny później siedziałam już na hali,przypatrując się trenującym przed meczem siatkarzom.
Kiedy siatkarze przegrali drugiego seta,nie wytrzymałam i wstałam z mojego miejsca.Miałam zamiar dodać im otuchy,jakoś zmotywować ich do działania.Pierwszy problem,który stanął mi na drodze to ochroniarz.Nie chciał mnie puścić.Zawołałam Łukasza,podszedł powiedział,żeby ochroniarz mnie przepuścił i on też tak zrobił.Pocałowałam Łukasza i złapałam go za rękę.Podeszliśmy do siatkarzy,do którym Anastasi coś tłumaczył.Kiedy mnie zobaczył,wyglądał na bardzo zdziwionego.
- Karolina?
-Dzień dobry. Mogę coś powiedzieć?
- Tak,proszę - spojrzałam na sędziego.Mam około 10 sekund.Dużo słów cisnęło mi się na usta i próbowałam je jakoś ująć,żeby wyszło tak,jak tego chciałam.
-Chłopaki,za bardzo się stresujecie i popełniacie głupie błędy.Musicie wyrzucić z siebie stres,usunąć go.Zagrajcie sercem,ale też rozumem- usłyszałam gwizdek sędziego.Automatycznie wyciągnęłam rękę przed siebie.Każdy siatkarz wykonał to samo.Okrzyk i wbiegli na boisko.Chciałam wrócić na swoje miejsce,ale zatrzymał mnie trener.
-Dziękuję.Zostań-wskazał na miejsce obok drugiego trenera.Wygraliśmy ten set,ale następny przegraliśmy.
Starcie z Rosjanami zakończyło się ich zwycięstwem.Smutek,łzy,złe samopoczucie.Jednak słowa trenera,pocieszające siatkarzy, o meczu o 3 miejsce z Argentyńczykami poprawiły humor siatkarzom i wychodząc z hali,na ich twarzach pojawił się minimalny uśmiech.Autografy ,zdjęcia,wsparcie fanów to sprawiło,że siatkarze zapomnieli o meczu i z lepszym samopoczuciem dotarli do hotelu.
Argentyńczycy.3 sety.3 wygrane sety.Tak,Polska zajęła 3 miejsce w Lidze Światowej 2011.Przyszedł czas na wręczenie nagród indywidualnych i medali.Bartosz Kurek,najlepiej punktujący Ligii Światowej 2011.Krzysztof Ignaczak,najlepszy libero.
Polacy dumnie wchodzą na podium.Szczęśliwi.Zrobiłam mnóstwo zdjęć i po imprezie czekałam na Łukasza przed szatnią.Pojawił się z resztą szczęśliwych siatkarzy,oni weszli do szatni,a Łukasz został ze mną.
-Mam niespodziankę- powiedział pomiędzy pocałunkami.
-Jaką niespodziankę?
-Wyjeżdżamy...

czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział XII

- Przepraszam najmocniej.Karolina?Co ty tutaj robisz ?-nikt inny tylko Nowakowski uniósł brwi ku górze.
-Cześć Piotrek! Też się cieszę,że cię widzę-pobiegłam do łazienki i spojrzałam w lustro.-Idioto... Przez ciebie z tym guzem będę wyglądała jak...wariatka-krzyknęłam.
-No przepraszam.Już idę po lód- powiedział i zatrzasnął za sobą drzwi.
Cholera!Powinnam była go zatrzymać.Co jeżeli spotka trenera?Już sobie wyobrażam ich rozmowę.
-Piotrek,where ty tak biegniesz ?
-Walnąłem Karolinę drzwiami i chyba będzie miała guza,więc biegnę po lód.
Łukasz będzie miał kłopoty.
W duchu odmówiłam chyba kilka razy różaniec,ale Nowakowski pojawił się po chwili.
-Nikogo nie spotkałeś?Nikomu nic nie powiedziałeś? - zaczęłam pytać i przyłożyłam lód do śliwy.
-Nie.
-Posłuchaj... Nie powinno mnie tu być...Ale jestem.Nie możesz nikomu powiedzieć o mojej obecności.Rozumiesz? Nikomu ani słowa.
-A co będę z tego miał ?
- Wdzięczność ?-prychnął.Postukał palcem policzek.-Szantażysta!-skwitowałam i cmoknęłam go w policzek.-Ale nikomu nie powiesz?
-Zgadza się.A wiesz może gdzie są chłopaki?
-A nie pojechali na trening ?
-No to super.Znowu mnie zostawili i znowu nie zagram w meczu.
-Nie martw się.Pewnie się zorientują i wrócą po ciebie- powiedziałam i zauważyłam,że na stoliku znajduje się kilka kanapek na talerzyku,kubek z herbatą i jakaś karteczka.
"Masz tu śniadanie.Nigdzie nie wychodź.O 14 wracamy.
Łukasz"
-Musisz wytrzymać ze mną do 14-powiedziałam i szeroko się uśmiechnęłam.Piter odwzajemnił uśmiech.Skonsumowałam kanapki i wypiłam zimną już herbatę.Nowakowski tymczasem rozgościł się na łóżku Krzysia.Igła nie będzie zadowolony.Weszłam do łazienki i przebrałam się. Wyszłam, kiedy Nowakowski szperał w walizce Ignaczaka.
-Zagramy w wojnę?-zapytał,wyciągając z torby talię kart.Równo o 14 drzwi się otworzyły i stanęli w nich Żygadło z Ignaczakiem.Oboje zapytali o pobyt Nowakowskiego,o guza.Opowiedziałam im o historii z drzwiami,w tym czasie Nowakowski wyszedł z pokoju.
-Terasz wszyscy się dowiedzą - szepnął Ignaczak,kiedy Nowakowski zamknął za sobą drzwi.
-Obiecał,że nikomu nie powie-powiedziałam z nadzieją,że naprawdę tak będzie,ale... Ale kiedy po kilku minutach do pokoju wtargnął Kubiak,zmieniłam zdanie.
-Karolina!-rzucił mi się na szyję.-Jak ja dawno cię nie widziałem.Co ty tutaj robisz?Przecież trener zabronił choćby dzwonienia do partnerek,a ty tutaj?
-Właśnie ŁUKASZ!Czemu tutaj jestem,co?-odwróciłam się w stronę rozgrywającego.
-Bo się za tobą stęskniłem i chcę cię mieć przy sobie-przytulił mnie od tyłu i położył głowę na ramieniu.-Kocham cię-szepnął.Dwa słowa,a ile potrafią zdziałać.Gdybym miała teraz zmierzyć sobie poziom szczęścia,wynik wyniósłby 19287365478 %.Ale czy można mierzyć sobie szczęście?
-Rzygam tęczą na to wasze szczęście.Lepiej choćby na miasto.
-Dobrze,ale to chyba po meczu-siatkarze kiwnęli głowami.Czyżby Kubiak zapomniał,że grają dzisiaj mecz z Włochami?-Michał,a skąd ty w ogóle wiedziałeś,że ja tutaj jestem?
-Nowakowski mi powiedział- odpowiedział Kubiak.Gdybym tylko mogła pobiegłabym w tej chwili do Nowakowskiego i coś mu zrobiła,ale nie mogę,bo ktoś dowie się,że tutaj jestem.-Musimy wziąć Nowakowskiego ze sobą.Mam ochotę zatopić go w morzu albo zgubić gdzieś na mieście- zaśmiałam się moim złowrogim śmiechem.Zebraliśmy się i wsiedliśmy do samochodu.Żeby nie było,znowu siedziałam pomiędzy siedzeniami,ukryta pod bluzom Łukasza.Kubiak zapytał Nowakowskiego o wyjście na miasto,a ten się zgodził,więc nie wiedział co mam zamiar zrobić.Dojechaliśmy na halę.Umówiliśmy się,że poczekam na nich przed halą i później ruszymy na miasto.
Spotkanie z Włochami.Nie poszło dobrze.Przegraliśmy 3:0.Siatkarze podali sobie ręce i wyszli do szatni.Czekałam 20 minut i siatkarze pojawili się.Ruszyliśmy na "podbój" miasta.Gdańsk.Piękne miasto.Byłam tutaj kilka razy.Na wakacjach,na meczach,na szkolnych wycieczkach.Igła,Ziomek i Piter poszli do jakiegoś spożywczaka po jakieś napoje i jedzenie,a ja z Kubiakiem usiedliśmy w jakieś restauracji i przy świeżo wyciskanych soczkach pomarańczowych.Bla,bla,bla.Jednak (w końcu) Kubiak zapytał o Iwonę.
-Jeśli chcesz,mogę dać ci jej numer-powiedziałam,a Kubiak kiwnął głową.Na serwetce napisałam numer przyjaciółki i podałam ją siatkarzowi.W tym czasie pojawiła się reszta i wróciliśmy do hotelu.

środa, 25 grudnia 2013

Rozdział XI

Zjadłam śniadanie i wsiadłam do mojego Audi Q3.Wyjechałam z parkingu,a później z Wrocławia.Tak,jadę na mecz.Dzisiaj zaczyna się faza finałowa Ligi Światowej 2011.Iwona nie mogła ze mną pojechać,bo jak powiedziała,musiała załatwić jakieś sprawy.Około 14 byłam już w Toruniu i zwiedziłam sobie miasto.Zjadłam jakiś lekki obiad i ruszyłam w dalszą drogę,Po trzech godzinach parkowałam samochód niedaleko hali w Gdańsku.Spacerkiem ruszyłam w stronę Ergo Areny.Panu kasjerowi pokazałam swoją wejściówkę i po chwili siedziałam na swoim miejscu.Hala powoli zaczęła się zapełniać.Po półgodzinie siatkarze wybiegli na boisko.Łukasz natychmiast odnalazł mnie wzrokiem i szeroko się uśmiechnął.Odwzajemniłam uśmiech.
Skończyli swoje rozgrzewki i przyszedł czas na odśpiewanie hymnów obu drużyn.Naszym rywalem była Bułgaria.Najpierw hymn naszych rywali,później nasz odśpiewany razem z siatkarzami.Główne składy weszły na boisko i zaczął się mecz.Pierwszy set wygraliśmy 25:20.W drugim jednak polegliśmy naszym rywalom i przegraliśmy 23:25.Trzeci okazał się totalną porażką - 14:25.Jednak siatkarze nie poddali się i czwarty set należał do nas.Tie-break,ale wygrany.Pierwszy mecz w fazie finałowej Polska wygrała z Bułgarią.
Łukasz kiwnął ręką,żebym podeszła.
-Poczekaj przy autobusie-powiedział i zaczął mnie całować.Rozdzieliliśmy się,on poszedł do szatni,a ja pod autobus.Po 15 minutach pojawił się.
-Jedziesz ze mną do hotelu.
-Załatwiłeś mi pokój?
-A po co ci pokój?Nie było żadnych wolnych pokoi w naszym hotelu,ale obgadałem wszystko z Igłą i zgodził się,aby do końca turnieju mieszkała z nami w pokoju.
- To jakiś żart?Rozumiem,że będę musiała spać na podłodze,tak ?
-Nie,ze mną.
-A trener wie ?
-Nie.Powiedział,że nie ma żadnych rodzin na Lidze Światowej,ale ja tak bardzo się stęskniłem.Przemycę cię do hotelu.Nikt się nie dowie.-podbiegł do kierowcy ,żeby ten otworzył drzwi.Łukasz uważnie rozejrzał się,czy aby nikt nie idzie.Szybko wbiegłam do autobusu i usiadłam w przedostatnim rzędzie.
-A co z moim samochodzie?- przypomniałam sobie o moim biednym samochodzie,które teraz na pewno rozpacza,że zostawiłam go samego.
-Nic mu się nie stanie.Parking strzeżony.Przepraszam,ale muszę przykryć cię bluzą,żeby nikt cię nie zobaczył-powiedział i wskazał na wnękę pomiędzy jednym i drugim siedzeniem.Zrozumiałam,że mam się tam schować,a Łukasz zasłonił mnie swoją bluzą.Po chwili usłyszałam głosy rozbawionych siatkarzy.Od razu dało się poznać,że wygrali mecz.
Gdy wszyscy siatkarze i sztab załadowali się do autobusu,kierowca ruszył.Po 20 minutach byliśmy na miejscu.I całe szczęście! Wytrzymam wszystko,ale nie śpiewy Zatorskiego.Wszyscy opuścili autobus.Wszyscy oprócz Łukasz,który tłumaczył się,że musi skończyć pisać sms-a.Wysiedliśmy i z statusem ninja ruszyliśmy do hotelu.Wybraliśmy schody(bezpieczniejszą drogę dotarcia na pierwsze piętro).Drzwi otworzył nam Ignaczak,który wiedział o wszystkim.Przywitałam się z nim,pogratulowałam meczu i wygranej,i ruszyłam do toalety ,w celu załatwienia potrzeby fizjologicznej.Wróciłam i położyłam się na łóżku obok Łukasza.
-Film czy poker?- zapytał Krzysiu ,podnosząc ku górze ręce.W jednej trzymał jakiś film,w drugiej karty.
-Film-odpowiedzieliśmy chórem.
-No to w końcu obejrzę sobie jakiś horror-mina od razu mi się zmieniła.Nienawidzę horrorów.Zawsze po obejrzeniu jakiegoś mam koszmary.Próbowałam wymusić na Ignaczaku jakiś inny film,ale się nie udało.Włączył film i ukazał się tytuł."Koszmar z ulicy Wiązów".
Nie,nie,nie - krzyczałam w myślach.Znajomi dużo mówili mi o tym filmie.Strasznie straszny.
-Nie bój się.Jestem przy tobie-szepnął Łukasz,a ja mocniej wtuliłam się w niego.Chyba zauważył przerażenie na mojej twarzy po pierwszej scenie.Wymigałam się pójściem do toalety i siedziałam tam dobre pół godziny.Pogrzebałam w kosmetyczkach siatkarzy,poczytałam etykiety pas do zębów itp.,itd.Wzięłam bardzo,bardzo długi prysznic i nałożyłam koszulkę Łukasza,sięgającą do moich kolan.Wyszłam z łazienki i trafiłam na najgorsze.W filmie właśnie się zabijali.Rzuciłam się na łóżko i zasłoniłam oczy dłońmi.Łukasz podał mi jakąś książkę i słuchawki.Włożyłam je do uszu ,a muzykę puściłam na fulla.Książkę położyłam na głowie tak,aby nie widzieć tych okrutnych scen."Jak oni mogą coś takiego oglądać?"
Po kilkunastu piosenkach Żygadło zaczął całować moją szyję.Wyjęłam słuchawki i razem z książką wylądowały na podłodze.Zaczęliśmy się całować.
- Nie przeszkadzajcie sobie,ale mówię tylko,że ja nadal tutaj JESTEM-odezwał się Ignaczak,gdy miałam zamiar zrzucić z rozgrywającego koszulkę.Wiedział co mam zamiar zrobić?Może czyta mi w myślach?Mam nadzieję,że nie.Przerwaliśmy/
- Ignaczak,nie opychaj się tak tymu chipsami,bo przytyjesz i wyrzucą cie z drużyny,a później żona cię rzuci-powiedział Łukasz,a Ignaczak pokazał mu język.Ja nakryłam się kołdrą po same uszy i oddałam się w objęcia Morfeusza.
I was thinking bout her, thinkin bout me,Thinkin bout us, what we gon' be Opened my eyes yeah, it was only. Just A Dream. So I travelled back, down that road Will she come back, no one knowsI realize yeah, it was only, Just A Dream,
"Wtf ? Co to jest?",pomyślałam.Przypomniałam sobie,że wczoraj taką piosenką dzwonił mój budzik,więc teraz to też musiał być on.Podniosłam głowę.Siatkarzy nie było,wyłączyłam budzik i ponownie zasnęłam.
Pukanie.Głośne pukanie.To mnie właśnie obudziło.Podniosłam się z łóżka i stanęłam pod drzwiami."Kto to może być?",pomyślałam.Pukanie ustało,drzwi się otworzyły,a ja dostałam nimi w głowę.

Rozdział X

Obudziły mnie przekleństwa Łukasza,które jak mniemam kierował do tostera.Założyłam szlafrok i weszłam do kuchni.Łukasz właśnie stawiał kubki z kawą na stole.
-Dzień dobry-powiedziałam,wstając na palce,aby móc dosięgać do ust rozgrywającego.
-Dzień dobry-pocałował mnie.Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy spożywać przygotowane przez Łukasz śniadanie.Po skończeniu podziękowałam i poszłam się ubrać.Gdy wróciłam,wszystko było już posprzątane.
-Mam nadzieję,że już zawsze będziesz robił mi takie śniadania-szepnęłam.
-Jak sobie zasłużysz- i zaczęła się walka na poduszki.Skończyło się na tym,że oboje wylądowaliśmy na podłodze i zaczęliśmy  się całować.Przypomniałam sobie,że gdy byliśmy w Katowicach ,zadzwoniła moja koleżanka z pracy,Kasia z prośbą o to ,czy mogłabym ją zastąpić,bo musi załatwić jakieś sprawy.Nie miałam nic przeciwko.Niby wzięłam wolne,ale nic nie szkodzi,jeśli trochę popracuję.Rozleniwię się i będzie tyle.Łukasz zaproponował,że mnie podwiezie.Wsiedliśmy do jego samochodu i podśpiewując piosenki,które leciały w radiu dojechaliśmy na miejsce.Pracowałam w kawiarence ,niedaleko mojego domu.Pożegnałam się i weszłam do środka.Przywitałam się z Kasią i po chwili zaczęłam pracę.
Zgodnie z obietnicą Kasia po dwóch godzinach zjawiła się z powrotem.Wróciłam do mieszkania.Łukasza nie było.Wysłałam do niego sms-a."Mam sprawy do załatwienia"-odpisał.Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać powtórki jakiś seriali.Po 16 ktoś zadzwonił do drzwi.Poszłam otworzyć i zobaczyłam mężczyznę z kwiatami.
-Pani Florek?-kiwnęłam głową.-To dla pani.
-Od kogo ?
-W środku jest bilecik.Proszę pokwitować odbiór-podpisałam dokument i odebrałam kwiaty.Róże.Około 30.Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni.Do wysokiego wazonu wlałam wodę i włożyłam kwiaty.Znalazłam bilecik.
"O 19 przyjeczie po ciebie kierowca.Bądź gotowa =)
P.S. Ubierz jakąś sukienkę                                                                                   
Łukasz "
Zaczęłam zastanawiać się dokąd zamierza mnie zabrać.Ale jeżeli chciałam się dowiedzieć,to musiałam zacząć się przygotowywać.Poszłam pod prysznic.Pomalowałam paznokcie,wysuszyłam włosy.Czas wybrać sukienkę.Postawiłam na bordową sukienkę i czarne szpilki.  Ubrałam sukienkę,a na nogi wsunęłam szpilki.Było kilka minut przed 19.Wzięłam kopertówkę,włożyłam do niej telefon.Zgarnęłam z stoliczka klucze i wyszłam z mieszkania.Zamknęłam je,a klucze wrzuciłam do torebki.Wyszłam przed blok.Samochód już czekał.
-Proszę- kierowca otworzył mi drzwi,a ja wsiadłam do środka.Podjechaliśmy pod najwyższy budynek we Wrocławiu.Kierowca kazał mi wysiąść.Przed budynkiem czekała kobieta,która zaprowadziła mnie na dach.Zdziwił mnie widok udekorowanego stołu.
Widok stamtąd był piękny.Zachód słońca ,piękne widoki na miasto.
-I jak ci się podoba?- usłyszałam jego głos.Odwróciłam się.Stał przede mną.W koszuli.Czarnej koszuli.Wyglądał nieziemsko przystojnie.Podszedł jeszcze bliżej i położył rękę na biodrze,drugą ujął moją dłoń i zaczęliśmy kołysać się w rytm muzyki,lecącej z głośników.
-Jest pięknie.Dziękuję-powiedziałam i złożyłam na jego ustach pocałunek.Siedliśmy do stołu i zjedliśmy danie przyniesione przez kelnerkę.
To było moje marzenie.Kolacja na dachu.Mężczyzna,którego kocham,u mojego boku.
-Dziękuję-szepnęłam,gdy wracaliśmy do mieszkania.Ta noc była taka sama jak poprzednia.
2 dni później
Wstałam przed siódmą,żeby zrobić mu śniadanie.Powiedział,że wyjeżdża o ósmej.Upiekłam naleśniki,zaparzyłam kawę i poszłam go obudzić.Zjedliśmy śniadanie.Łukasz zniósł walizki do samochodu.
-Już tęsknię-powiedziałam,gdy przyszedł czas na pożegnanie.
-Co zrobisz,kiedy wyjadę do Włoch?-szepnął.
Cholera... Zapomniałam,przecież on gra w tym sezonie w Trentino.
-Chyba umrę z tęsknoty.
-Widzimy się za dwa dni-wyciągnął jakieś pudełeczko z samochodu.-Zapomniałbym.Miałem dać ci to przedwczoraj-podał mi czerwone pudełeczko.Od razu otworzyłam.Była w nim branzoletka .Pożegnaliśmy się,wsiadł do samochodu i odjechał.

sobota, 14 grudnia 2013

Rozdział IX

-Guys,widzimy się za five dni w Gdańsku,a za trzy dni stawiacie się na treningach-powiedział Anastasi.Dało się usłyszeć jęki niezadowolenia,ale nie byłam pewna czy po informacji o treningach czy może po meczu.
Czekałam już 15 minut,a żaden z siatkarzy nie raczył jeszcze wyjść z szatni.Nie było nawet słychać żadnych głosów."Chyba nie uciekli przez okno",pomyślałam.Wyobrażacie sobie tych ... wielkoludów wychodzących przez małe okienko w szatni? Bo ja też nie.Nie wytrzymałam i w końcu weszłam do szatni.Ale to co tam zobaczyłam dogłębnie mnie zaskoczyło.Bowiem siatkarze paradowali po pomieszczeniu w samych ręcznikach,z słuchawkami w uszach.Zapewne nie słyszeli,że otworzyłam drzwi,ale ... Zastanawiało mnie czy oni są może ślepi czy po prostu mają zamknięte oczy,skoro żaden nie zauważył mojej obecności.Może byli w hipnozie? Może...
Nie trwało to długo kiedy (w końcu) zauważył mnie Zagumny.Powiadomił swoich kolegów o mojej obecności i wszyscy schowali się do łazienki.Może nie wszyscy... Zostali jeszcze :wpatrujący się we mnie Bartman i z zamkniętymi oczami kołyszący się Kubiak.Zbyszek szturchnął Michała,który otworzył oczy,zabrał ubrania i zapewne szybko chciał zniknąć za drzwiami łazienki(jeżeli pomieszczenie z prysznicami można nazwać łazienką).Jednak gdy Kubiak wstał z ławki,Bartman pociągnął za jego ręcznik,a ja odruchowo zasłoniłam oczy.
-Bartman,idioto-zawołał Kubiak,wchodząc do łazienki.W jego ślady poszedł atakujący,a ja rozsiadłam się na ławce i czekałam...Pierwszy z łazienki wyszedł Żygadło.Od razu rzuciłam mu się na szyję i zaczęłam całować.
- To wy jesteście razem?-Nowakowski wyszedł z pomieszczenia,wpatrując się w nas zdezorientowanym wzrokiem.Oboje,z Łukaszem kiwnęliśmy głowami.Po chwili pojawił się trener i zwołał wszystkich zawodników do autokaru.Iwona już siedziała w środku.
Tym razem nie było śpiewów Bartmana,żartów Ignaczaka.Nic nie było.Siatkarze siedzieli cicho,tępo wpatrując się w sufit.Atmosfera-niczym na pogrzebie.
-Ej,nie ma co się smucić.Gracie dalej,to najważniejsze!Wiadomo przecież,że Brazylijczycy są bradzo dobrzy w tym co robią i tak łatwo nie da się ich pokonać.Najwidoczniej czegoś wam zabrakło i tyle.Ale nie siedźcie z minami jak na pogrzebie,bo przez chwilę naprawdę myślałam,że ktoś umarł-na twarzach siatkarzy zagościł minimalny uśmiech.-Bierzcie przykład z Zatorskiego!Nie martwi się,bo wie,że wszystko jeszcze będzie dobrze.Prawda,Pawełku?-zwróciłam się do młodego libero.
- Co ja ?-zdezorientowany Paweł spojrzał w moją stronę.
- Powiedz kolegom,że nie ma się o co martwić i trzeba cieszyć się z tego,że jesteście dalej.
- Co? Ja tam nie wiem z czego wy się cieszycie,ja tam się cieszę,bo mi mama pieska kupiła-powiedział Zatorski,a wszyscy siatkarze spojrzeli na mnie w stylu "Are you fucking kidding me?".
"Aha,Zatorski.Dzięki za pomoc".
-Powiedzmy,że nie mówiłam nic o Zatorskim.Po prostu rozchmurzcie się-opadłam na siedzenie z zrezygnowania.
Dojechaliśmy do hotelu,każdy udał się do swojego pokoju.Ja włączyłam telewizor,Iwona czytała jakąś książkę.Nagle do pokoju wpadł Żygadło.
-Mieliśmy jechać jutro do Wrocławia,ale jedziemy dzisiaj.Pakujcie się - jak szybko się pojawił tak szybko zniknął.Przebrałyśmy się i spakowały resztę rzeczy do walizki.Zabrałyśmy rzeczy i zjechałyśmy windą na recepcję.Podeszłyśmy do jednej z pań recepcjonistek.Chciałyśmy zapłacić za nasz pokój,ale recepcjonistka powiedziała nam,że niejaki pan Żygadło już wszystko załatwił.Po chwili pojawił się też wspomniany wcześniej pan.
-Gotowe?
- Tak.Czemu za nas zapłaciłeś?
- Ja was zaprosiłem,ja zapłaciłem.
-Ale...
-Bez żadnych "ale"- złożył na moich ustach pocałunek.Wyszliśmy z hotelu,na parkingu czekał na nas samochód,jak rozumiem chyba Łukasza,ale wolałam nie pytać.Zapakowaliśmy bagaże i ruszyliśmy w drogę.Łukasz włączył radio i razem z Iwoną zaczęłyśmy śpiewać.Po jakiś dwóch godzinach zatrzymaliśmy się na Orlenie,w celu załatwienia potrzeb fizycznych i zakupie kawy.Po wypiciu kawy ruszyliśmy w dalszą drogę.Zasnęłam.
Obudziłam się dopiero,gdy byliśmy pod blokiem Iwony.Pożegnałam się z nią i pojechaliśmy do mojego mieszkania.Łukasz zaparkował na jakimś wolnym miejscu i wyszedł z samochodu.Okrążył go bardzo szybko,tylko po to,żeby otworzyć mi drzwi.Wyszłam z samochodu i zarzuciłam ręce na szyję rozgrywającego.
-Rozumiem,że nie przyjechałeś tu po to,żeby otwierać mi drzwi-zaczął mnie całować.W krótkim czasie znaleźliśmy się w mieszkaniu.Łukasz bardzo szybko pozbył się mojej bluzki.Równie szybko ja ściągnęłam jego bluzę.Wylądowaliśmy w łóżku.
Spotkanie po meczu.Wyjazd do Katowic.Ten spacer.Pocałunek i jeszcze to.Jestem mega szczęśliwa.Zasnęłam w ramionach mężczyzny,w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia.