poniedziałek, 29 grudnia 2014

Rozdział XXVII

Cele w Toronto zostały osiągnięte,przede wszystkim wygrana z Brazylią. Po meczu z Kanadą wróciliśmy do hotelu i szybko się spakowaliśmy. Jeszcze tamtego dnia mieliśmy mieć samolot do Polski.
Na lotnisku Anastasi powiedział, że za tydzień Wiktoria opuszcza Spałę i ktoś inny pojawi się na jej miejsce. Dzięki Bogu. Jej zachowanie naprawdę przerażało. Naprawdę.
Ale ciiiii, ani słowa nikomu.
Po trzech dniach treningów wszyscy dostali tydzień wolnego i większa część osób wróciła do rodzin. Nam z Łukaszem nie opłacało wlec się do Wrocławia, jeśli oboje mogliśmy zostać w Spale i spędzić tutaj ten tydzień. Kubiak też został, a skoro on nie pojechał do Iwony, to ona przyjechała do niego.
W czwórkę akumulowaliśmy siły, sypialiśmy często do dwunastej, co w czasie obozu nie jest możliwe, chodziliśmy na pobliską plażę, opalaliśmy się. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy. Końca dobiegł również nasz krótki urlop.
Iwona wyjechała w sobotę, a w niedzielę zaczęli zjeżdżać się siatkarze. Anastasi i reszta sztabu(oczywiście bez fizjoterapeuty) pojawiła się dopiero w poniedziałek, czym ucieszyli mnie, bo już myślałam, że znowu będę musiała przeprowadzać z nimi treningi.
Na śniadaniu każdy z siatkarzy pojawił się z wielkim bananem na ustach, bowiem los uśmiechał się do nich po raz drugi i mieli nadzieję, że już ostatni. Dzisiaj miała zjawić się nowa osoba na zastępstwo za Olka i oczywiście wiadome było, na kogo liczyli nasi siatkarze. Ja natomiast miałam nadzieję, że będzie to jakiś przystojniak z pięknymi dołeczkami w policzkach. Hola! Żebyście nie pomyślały, że Łukasz już mi się znudził. Co to, to nie! Ale trzeba czasami dla odmiany powzdychać do kogoś innego, prawda?
Wtorkowy trening się zaczął, a naszego fizjoterapeuty ani widu ani słychu. Po zawodnikach widać było już wielkie zdenerwowanie. Dobra, po mnie również. Ja nadal wierzyłam w tego przystojniaka.
Anastasi zażądał przerwę w treningu z powodu jakiegoś pilnego telefonu, więc ja szybko pobiegłam po wodę do pokoju. Kiedy wróciłam prawie wszyscy wrócili już do treningu. No właśnie, prawie wszyscy. Nasz kochany rozgrywający prowadził zaciętą rozmowę z jakąś ciemnowłosą pięknością, która w moim przekonaniu mogła być dziennikarką. Nie powiem, zazdrość zaczęła mnie zżerać.
-Łukasz, trening!- powiedziałam już trochę zdenerwowana tą sytuacją. Żygadło spojrzał na mnie i uśmiechnął się pod nosem, pożegnał się ze swoją towarzyszką i wrócił na boisko.
Usiadłam obok Oskara i uzyskałam wszelkie informacje, jakie tylko chciałam otrzymać..
Po skończonym treningu zabrałam swoje manatki i ruszyłam w stronę wyjścia. Przy drzwiach przyłączyła się do mnie dziewczyna, z którą rozmawiał Łukasz.
-Ewelina jestem- powiedziała i wyciągnęła rękę w moją stronę.
-Karolina. Jesteś tą nową fizjoterapeutką?
Nie musiałam pytać, bo odpowiedź dostałam już od Oskara, ale chciałam zacząć jakoś rozmowę. Wydawała się być normalniejszą dziewczyną niż Wiktoria, ale coś mnie do niej zrażało. Wtedy myślałam, że to zazdrość spowodowana tamtą sytuacją.
Ewelina zajęła pokój, w którym wcześniej mieszkała Wiktoria, więc można powiedzieć, że zostałyśmy "sąsiadkami".
Po kolacji prawie wszyscy siatkarze pojawili się w moim pokoju na kolejnym już "maratonie filmów". Brakowało Zagumnego, który wolał porozmawiać z żoną, a później poczytać jakąś książkę i Kubiaka, który z niewiadomych powodów został w swoim pokoju.
- A czemu Misiek nie przyszedł?- zapytał Pit Zbyszka, kiedy ten usadowił swój tyłek obok jego przed samym ekranem komputera.
- Chce wygrać zakład- odpowiedział Bartman z chytrym uśmiechem na ustach, a po chwili dodał:- I idiota myśli, że mu się to uda.
- Zbyszek, o jaki zakład chodzi?- spytałam, martwiąc się trochę o Kubiaka, bo uśmieszek atakującego wywołał u mnie ciarki na plecach.
Jednak nie uzyskałam odpowiedzi, bo najwyraźniej nasz atakujący nie miał zamiaru mi jej udzielić. O co chodziło?
-Ej, dobra, Bartman i Pit! Ze szkła nie jesteście. My też chcielibyśmy coś widzieć- oburzył się Kurek, kiedy usiadł obok mnie na kanapie. Zbyszek i Cichy szybko cofnęli się sprzed ekranu. Naprawdę boją się Bartusia? Przecież to takie grzeczne dziecko, muchy by nie skrzywdziło, a co dopiero takiego siłacza Bartmana, który chyba czasami za dużo czasu na siłowni spędza.
- Ale ta Ewelina ma czym oddychać, co nie?- odezwał się Kosok, kiedy akcja filmu zaczęła już się rozkręcać. Chciałam go uciszyć, ale nie zdążyłam, bo wszyscy głośno westchnęli.
- Niezła jest. Śniadania, treningi, wszystko teraz będzie wyglądać lepiej- fascynował się Nowakowski.
Nie no, bez jaj. Mogliby chociaż przy mnie nie gadać o takich sprawach.
- Mówię wam, że będzie moja- zakomunikował Zbigniew.
- Przestańcie!- powiedziałam, ale raczej znowu nikt nie zwróciłam na mnie uwagi.
- Chyba o takiej marzyliśmy, co nie?- skwitował Łukasz, za co został przeze mnie zbesztany wzrokiem.
- Możecie już się...- nie zdążyłam dokończyć,bo znowu ktoś postanowił mi przerwać.
- Kobiety i dzieci głosu nie mają!- oświadczył Bartman.
O nie, tego już za dużo. Zaczęłam okładać Zbigniewa gazetą i nie miałam zamiaru przestać.
- Wynocha z mojego pokoju! Już, zaraz, w tej chwili!- krzyczałam i biłam Zbyszka tą gazetą, ale Łukasz mi ją wyrwał. Spojrzałam na bogu winnych siatkarzy, którzy siedzieli tam, gdzie siedzieli wcześniej i wcale się nie odzywali, ale miałam dosyć wszystkich i chciałam, żeby wszyscy opuścili mój pokój, więc ponownie przystąpiłam do próby wyrzucenia ich z lokum. Poskutkowało, bo już po 2 minut w pokoju zostałam tylko ja i Łukasz.
- Dlaczego ty nadal tutaj jesteś?- spytałam, spoglądając na Żygadło "spod byka".
- Co się dzieje? -odpowiedział mi pytaniem, czym bardziej mnie rozzłościł, ale nie chciałam tego pokazywać, więc nic nie powiedziałam. Łukasz podszedł do mnie, usiadł obok mnie na łóżku i objął mnie swoim ramieniem.
- Chyba żadna kobieta nie lubi, kiedy faceci rozmawiają przy niej o innej- szepnęłam.
- Ich mózgi chyba jeszcze nie przyjęły tego do wiadomości. Dotąd nie mieliśmy żadnej kobiety w zespole, więc musisz ich zrozumieć- powiedział i uśmiechnął się do mnie jednym z najpiękniejszych uśmiechów na całym świecie, który mam nadzieję, zarezerwowany jest tylko i wyłącznie dla mnie.
- Zostaniesz u mnie czy wracasz do Krzyśka?- zapytałam z nadzieją, że przystanie na to pierwsze, ale niestety Łukasz powiedział, że musi wrócić do siebie, bo ma do załatwienia ważną sprawę z Ignaczakiem.
- Przyjdę jutro rano, siłownia jest o 7, ale trener mówił, że nie musisz przychodzić. Przyniosę ci śniadanie, więc możesz sobie pospać. Będę około 10- poinformował mnie i pocałował mnie w czoło. Po chwili wyszedł z pokoju. Ułożyłam się na łóżku i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam.
Obudził mnie Krzysztof, kiedy stawiał talerz z moim śniadaniem na stolik.
- Gdzie Łukasz?- zapytałam od razu, bo zdziwiło mnie to, że to Ignaczak przyszedł.
- Musi obgadać jeszcze coś ważnego z trenerem- mówił szybko, patrząc gdzieś za okno. Nie spodobało mi się to.
- To ja poczekam na niego w waszym pokoju- powiedziałam i podeszłam do drzwi, ale Igła mnie uprzedził i zagrodził mi drogę.
- Nie! Poczekajmy na niego tutaj, razem!
- Krzysiu, powiedz, o co chodzi?
- O nic! Mamy tutaj na niego poczekać. Naprawdę!
Wiedziałam, że on coś ukrywa. I,że wcale tak łatwo tego od niego nie wyciągnę. Był dobrym przyjacielem, któremu można było powierzyć jakąś tajemnicę i Łukasz dobrze o tym wiedział. Wiedziałam również, że jeśli chcę dowiedzieć się o co chodzi, to muszę w jakiś sposób wydostać się z pokoju, żeby Krzysiek mnie nie zauważył. Ale jak miałam to zrobić, skoro Ignaczak ustawił sobie krzesło przy drzwiach i cały czas się we mnie wpatrywał Zostało jeszcze okno. Pokój był na pierwszym piętrze, więc nie było wysoko, ale... Ktoś zawołał Krzyśka. Miał pójść do fizjoterapeuty, raczej do fizjoterapeutki. Igła tak jakby zapomniał, o tym, że miał mnie pilnować, wstał i wyszedł z pokoju. Wyjrzałam za nim, ale on wcale się nie oglądał, tylko wszedł do pokoju Eweliny. Przeszłam przez korytarz i stanęłam pod drzwiami pokoju Łukasza. Nie musiałam wchodzić do środka, ponieważ drzwi były uchylone i słyszałam co powiedziała kobieta, przebywająca z nim w pomieszczeniu.
- Ja nadal cię kocham.


Och, przepraszam za przerwę, dość dłuugą przerwę. Nie będę obiecywać już, że dodam coś regularnie, bo z reguły tak nie jest. Raz wena jest, raz jej nie ma. I przepraszam za to powyżej, ale nie zdołałam napisać tego inaczej...

piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział XXVI

Przed śniadaniem wpadłam do Anastasiego. Przekazał mi najważniejsze informacje. Przez 3 dni miałam prowadzić ich treningi. Zaczyna się ich "sielanka".
Kiedy zeszłam na śniadanie, nie zastałam tam prawie nikogo, oprócz Łukasza i Możdżona. Także grzecznie ich poprosiłam, żeby poszli po swoich kolegów (i koleżankę), bo nie ręczę za siebie.
- Za 5 minut mają tutaj być.
No i zjawili się po 5 minutach, zaspani, ale się zjawili.
- Co się dzieje, kobieto?- zapytał Bartman, przecierając swoje zaspane oczy.
- Nic się nie dzieje. Anastasi musi pozałatwiać parę spraw, także zostaliście skazani na mnie.
- No, właśnie. Dlatego pomyśleliśmy, że będziemy mogli dłużej pospać, a ty nas budzisz! - zbulwersował się Cichy i na koniec swojej wypowiedzi tupnął nogą.
- Pospać, to sobie będziecie mogli po turnieju, a teraz zapraszam na śniadanie. I bez dyskusji.
Wszyscy grzecznie usiedli na swoich miejscach i zaczęli spożywać posiłek. Miałam nadzieję, że dobrze zjedli, bo... dzień zapowiadał się całkiem ciekawie.
- Panowie- wszyscy skoncentrowali swój wzrok na mojej osobie- macie teraz iść do pokoi wyskoczyć z tych waszych sexi piżamek i za dziesięć minut widzimy się na zbiórce.
- Ale...- odezwał się Ignaczak, który chyba chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.
- Za pięć! Będziesz jeszcze dyskutował? Zbierać dupy w troki i za pięć minut przed hotelem. Nie moja wina, że zaspaliście. A kto się spóźni, marny jego los!
Przez stołówkę przebiegł jęk niezadowolenia. Spojrzałam na nich wzrokiem, którym chyba potrafiłabym kogoś zabić, a oni szybko wstali ze swoich miejsc i udali się do wyjścia.
- Zostały wam cztery i pół minuty- zawołałam za nimi. Sama poszłam do swojego pokoju, zabrałam torbę i udałam się przed hotel.
Wsiedliśmy do autobusu, który zawiózł nas na halę, na której mieliśmy mieć trening, a za cztery dni mecz. Oni poszli się przebrać , a ja z resztą sztabu usiadłam na trybunach. Po kilkunastu minutach siatkarze wyszli z szatni.
- Mam nadzieję, że wy cieszycie się tak samo na treningi ze mną jak ja. Najpierw Giovanni poprowadzi z wami rozgrzewkę, a później zaczniemy trenować. A, i, żeby wszystko było jasne. Nie wyjdziecie stąd dopóki wszystkie zagrywki nie będą lądowały w polu, dopóki wszystkie ataki nie będą wychodzić, póki nie będziecie bronić wszystkich piłek. Jasne?
- Ale tak się nie da!- odezwał się Jarosz.
- Skoro tak sądzicie, to naprawdę nie wyjdziecie z tej hali- powiedziałam i uśmiechnęłam się szeroko, a oni prychnęli i poszli się rozgrzewać.

***

-Karolina,jak dobrze znów cię widzieć. Czy mogłabyś...
-Nie! Nie pomogę ci! Czy ja jestem waszym psychologiem? Czemu nie pójdziecie do Oskara i mu się nie powyżalacie? Ja chciałabym odpocząć! Mam was na głowie 24 godziny na dobę! Czuję się jak wychowawczyni na szkolnej wycieczce! Nie mogę nigdzie się ruszyć ani niczego zrobić,bo muszę was pilnować! Dlatego proszę was, do końca tego dnia dajcie mi trochę spokoju i ciszy- wykrzyczałam prosto w twarz Pawełkowi, który wyglądał jak małe dziecko i trzaskając za sobą drzwiami wyszłam.

Tymczasem, na stołówce

Byli trochę zaszokowani.
-Łukasz, chyba masz problem- po stosunkowo długiej ciszy odezwał się Bartman.
- O czym ty gadasz? - zdziwił się rozgrywający.
- Symptomy depresji - odpowiedział Ignaczak, a atakujący potwierdził to skinieniem głowy. Żygadło gwałtownie wstał z krzesła i pobiegł za Karoliną.
- Wy żartujecie,prawda? - zapytał zmartwiony Nowakowski.
- Nie, wszystko na to wskazuje.
- Ale jak to? Symptomy depresji?- środkowy wybuchnął cichym szlochem.


***

Od mojego wczorajszego wydarcia się w restauracji nikt nie raczył zakłócić mojego spokoju. Nie wliczając Łukasza, który chwilę po tamtym zdarzeniu przybiegł do mojego pokoju i zaczął się wypytywać czy aby na pewno wszystko ze mną dobrze. 
Kiedy stanęłam przed drzwiami restauracji dało się usłyszeć z niej jakieś śmiechy i rozmowy, ale kiedy tam weszłam wszyscy ucichli. To trochę mnie zdziwiło. 
- Kochanie, zrobiłem ci kanapki! - odezwał się Żygadło, kiedy tylko mnie zauważył. Poza nim nikt nie pisnął ani słowem. 
- Dziękuję. Wezmę sobie tylko kawę- powiedziałam i chciałam podejść do expresu, ale Łukasz zagrodził mi  drogę. 
- Nie! Ty siadaj, ja przyniosę ci tą kawę.
Dobra? Podeszłam do stołu i chciałam odsunąć sobie krzesło, ale uprzedził mnie Bartman. 
Czemu oni byli tacy mili? Co z nimi nie tak? 
- Dziękuję ci, kotku, ale ja też mam nóżki i rączki, więc sama mogę wszystko robić- zwróciłam się do Łukasza, kiedy podał mi kawę. 
- Przecież nie możesz się przemęczać. Nikt z nas nie chce, żebyś miała depresję- powiedział Nowakowski pod nosem, ale siedziałam dość blisko niego, więc to usłyszałam. 
- O czym ty, Piotruś, mówisz? Jaka depresja?- zapytałam, ale odpowiedziała mi tylko głucha cisza.- Co znowu wymyśliliście? Depresję? Może posadzicie mnie w zakładzie psychiatrycznym?! Czy wy do końca zwariowaliście?! Bartman to twoja teoria, prawda?! I pewnie spiknąłeś się z Igłą,co?! Jesteście nienormalni! 
Spojrzałam na siatkarzy, ale żaden nic nie powiedział. Całe szczęście, że sztab jeszcze nie zdążył pojawić się na śniadaniu. 
- Za godzinę przed hotelem - burknęłam, wzięłam talerz z kanapkami, które przygotował dla mnie Łukasz i kawę, i udałam się do pokoju. 

***

Weszłam na halę i usiadłam obok Oskara. 
- Słyszałem co wymyślili. Nie martw się nimi. Wiesz jacy są. Po śniadaniu przyszli i prosili o pomoc. Zresztą sama za chwilę zobaczysz o co chodzi- powiedział Jarząbek i uśmiechnął się. 
Po tamtym naprawdę zaczęłam bać się tego co miało się wydarzyć. 
Ale... oni weszli na halę z wielkim bukietem polnych kwiatów i zaczęli mnie przepraszać. A ja nie mogłam zrobić inaczej niż tylko im wybaczyć. 
A później wszyscy razem zaczęli trenować. Boże, jak ja się cieszę, że Andrea przyjeżdża już jutro. 

sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział XXV

- Czemu nikt mnie nie obudził? - zapytał zdenerwowany Ignaczak, wchodząc do restauracji. - Pewnie wszystko już zjedliście !
- Krzysiu, coś dla ciebie zostawiłam - powiedziałam, unosząc do góry talerz przepełniony jedzeniem. Igła podbiegł do mnie, chwycił talerz i pocałował mnie w policzek.
- Taka kobieta to skarb - powiedział.
- Skarb, ale mój skarb ! - wtrącił Łukasz.
- Krzysiu, lepiej powiedz jak tam w pokoju z Wiktorią? - zagarnął Zbyszek, wcinając swoją kanapkę.
- Od momentu, w którym weszła do pokoju, postawiłem sprawę jasno. Jeżeli dotknie jakąś moją rzecz, będzie spała na balkonie. I wszystko gra.
- Dalej myśli, że jesteście szczypiornistami ? - zapytałam.
- Próbowałem jej to wytłumaczyć, ale ona jest uparta jak osioł i zostaje przy swojej wersji- odpowiedział.
- Przestańmy gadać o tej babie. Idziemy na miasto ? Trzeba coś pozwiedzać, co nie? - zagarnął Kurek. Prawda jest taka, że wczoraj do hotelu dotarliśmy późnym wieczorem i po długiej podróży, każdy wolał zamknąć się w pokoju niż łazić po Toronto,ale po propozycji Bartka wszyscy się zgodzili. Umówiliśmy się pod hotelem i po śniadaniu każdy udał się do swoich pokoi, a później pod umówione miejsce. Z powodu różnych pomysłów podzieliliśmy się na dwie grupy. Razem z Ignaczakiem, Bartmanem, Kubiakiem i Żygadło ruszyliśmy na podbój Toronto.
Batmany, Spider Many, Panowie z Kulami.
- Wjedźmy na tą wieżę - oznajmił Żygadło, wskazując palcem na Wieżę Telewizyjną.
- Nie, mam lęk wysokości.
- Idziemy? - Łukasz zlekceważył moją wypowiedź i zwrócił się do reszty naszej "drużyny".
- Ja chętnie- odpowiedział Ignaczak.
- Nie- powiedzieli jednocześnie Kubiak z Bartmanem.
- Rozdzielamy się czy co robimy?- zapytał lekko zdezorientowany rozgrywający.
- To może wy idźcie, a my pójdziemy do tej kawiarni - odpowiedział Bartman, mówiąc o kawiarni przed którą stanęliśmy. Miałam zamiar pójść z Kubiakiem. Ale Łukasz miał inny plan. Przerzucił mnie sobie przez ramię i jak gdyby nigdy nic ruszył w stronę wieży. Nie zwracał uwagi na ludzi, którzy idąc patrzyli na niego jak na wariata. Nie zwracał uwagi na moje komentarze lecące w jego stronę. Nic. Grunt pod nogami, jeżeli to można było nazwać gruntem poczułam dopiero w windzie, kiedy odstawił mnie.
- Zabiję cię kiedyś, zobaczysz !
- I tak wiem, że mnie kochasz - szepnął i poczułam jego usta na swoich.
Karolina, miękniesz...
- Ja wysiądę tutaj- powiedział Ignaczak, kiedy winda zatrzymała się gdzieś na połowie wysokości całego budynku. 
- Ale dlaczego? - zapytałam zdziwiona.
- Ma lęk wysokości - szepnął rozgrywający. I weź tu ogarnij takiego siatkarza. Chce wjechać na jakąś cholerną wieżę, tylko dlatego, żeby wysiąść w połowie.
- Łukasz, weź kamerę i nagraj wszystko, a ja zaczekam na was w kawiarni- powiedział Krzysztof,podał kamerę rozgrywającemu i drzwi windy zamknęły się.
Wjechaliśmy na samą górę, wysiedliśmy z windy i zaczęła się wędrówka z kamerą Ignaczaka. Łukasz kręcił wszystko co możliwe, żeby przez przypadek Krzysiek nie nawrzeszczał na niego, że czegoś brakuje.
- Potrzymaj na chwilę- powiedział Żygadło, kiedy stanęliśmy przed olbrzymim oknem. Podał mi kamerę, po czym uklęknął na jedno kolano. Spojrzał na mnie z najpiękniejszym uśmiechem na tym świecie, po czym... schylił się i zawiązał buta.
Lekko zmieszana patrzyłam na jego wyczyny z własną sznurówką. Łukasz odebrał kamerę i wróciliśmy do windy.

***

Wróciliśmy do hotelu i każdy zniknął za drzwiami swojego pokoju. Łukasz zakluczył nasz pokój, a ja weszłam do łazienki. Wzięłam krótki prysznic, ubrałam piżamę i położyłam się na łóżku. Łukasz właśnie oglądał telewizję, więc dołączyłam do niego. 
- Nie sądzisz, że powinniśmy spędzić tą noc inaczej?- zapytał rozgrywający, kończąc rundę po telewizyjnych kanałach i wyłączając telewizor. Nachylił się nade mną i lekko musnął moje usta. 
- Co masz na myśli? 
- Już dobrze wiesz - szepnął i złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Błądził dłońmi po moim ciele, gdy do drzwi pokoju ktoś zapukał. 
- Nie ma nas- krzyknął Żygadło i ściągnął ze swojego ciała koszulkę. 
- To pilne - odezwał się głos zza drzwi. 
- Nie jest pilniejsze od naszej sprawy- odpowiedział rozgrywający i po raz kolejny musnął moje usta. 
- Łukasz, otwórz mu- powiedziałam. Żygadło podniósł się z łóżka i podszedł do drzwi. Przekręcił kluczem w zamku i otworzył drzwi. Moim oczom ukazał się kapitan naszej reprezentacji
- Przepraszam, że przeszkadzam - powiedział, a Łukasz z zdenerwowaniem kiwnął głową. - Anastasi musi gdzieś jechać i kazał przekazać, że ty jutro poprowadzisz trening. Rano masz do niego wpaść- poinformował Możdżonek i wyszedł z pokoju. 
No to mają się czego bać. Za te wszystkie niepozamykane drzwi, za niepukanie. 
Czas się zemścić. 

Nanananananana...
Wygraliśmy z Włochami. Jutro kolejny mecz. Miejmy nadzieję, że znowu się uda. 
Jak mi się mordka cieszy, kiedy widzę Ziomka w grze. 
Pozdrowienia i cieszymy się razem z Kurasiem.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XXIV

Nadszedł ten dzień. Siatkarze siedzieli jak na szpilkach, kiedy do hali treningowej wparował trener.
- I co z tym nowym fizjoterapeutą?- zagarnął Bartman, który już od dłuższego czasu nie mógł doczekać się aż pozna zastępcę Olka.
- A to jeszcze nikogo nie ma ? - zdziwił się Anastasi i po chwili dodał: - Poczekajcie, zadzwonię do Zarządu i zapytam.
A siatkarze westchnęli głośno i z zawiedzeniem wpatrywali się w swojego coatcha, który opuścił salę, by móc w spokoju porozmawiać.
Od tygodnia siatkarze obstawiali kim będzie nowy fizjoterapeuta. Większość postawiła na kobietę, nieliczni na faceta.
Kiedy trener ponownie wszedł na halę, siatkarze zwrócili wzrok na niego.
- Trening za pół godziny. Macie jeszcze trzydzieści minut wolnego - powiedział, a wszyscy siatkarze jęknęli z niezadowolenia. Nie wierzę ! Nie mogli doczekać się treningu,to do nich niepodobne. Ale czy nie mogli doczekać się treningu czy może nowego fizjoterapeuty czy fizjoterapeutki?
Podnieśli swoje zadki i wyszli z hali, a ja zaraz za nimi. Mieli jeszcze pół godziny wolnego, mogli odpocząć, zrelaksować się przed treningiem, zadzwonić do partnerek... A jak wykorzystują czas wolny nasi siatkarze ? Siedzą w moim pokoju.
- Wyobraźcie sobie brunetkę z dużymi...- fascynował się Bartman.
- Dużymi? - pisnęłam.
- Z dużymi, niebieskimi oczami. I teraz chętniej będę chodzić na masaże - dokończył swoją wypowiedź atakujący, a reszta siatkarzy westchnęła. Pewnie wyobrazili sobie tą babę z dużymi... oczami.
Trzynaście minut minęło jak z byka strzelił. Wszyscy ponownie zasiedli na hali, wyczekując nowej osoby w zespole. I nadeszła, ubrana w neonową, różową bluzeczkę, spod której fałdy tłuszczu próbowały wydostać się by zaczerpnąć świeżego powietrza i także różową jak górna część jej ubioru, spódniczkę. Wolałabym wydłubać sobie oczy niż oglądać jej jaskrawy strój.
- Jestem Wiktoria - powiedziała swoim piskliwym głosikiem, a ja miałam ochotę uciec z tamtej sali jak najdalej.

- I jak się panu podoba pana nowa fizjoterapeutka, panie Bartman ? - szepnęłam do Zbyszka, po zakończeniu treningu.
- Weź mnie nie wkurwiaj - odpowiedział i zarzucając ręcznik na ramię, chciał wyjść, uciec jak najdalej od tego potwora. Szczerze ? To też miałam taką ochotę, zresztą pozostali reprezentanci pewnie też, ale wszystkie plany pokrzyżował nam Zatorski.
- Trenerze, no bo skoro Wiktoria nikogo jeszcze nie zna, to może zrobimy jakiś wieczorek zapoznawczy?
I gdyby pan Bóg dał siatkarzom dar zabijania wzrokiem, Pawełek leżałby martwy i cały we krwi.
- Wiecie, że to dobry pomysł - odparł trener. - Założę się, że ktoś z recepcji na pewno da nam kluczyk do tej sali w piwnicy i będziemy mogli zrobić tam jakąś małą imprezę - uśmiechnął się, a wszyscy spojrzeli na niego z politowaniem. - To za godzinę widzimy się w salce.
Miałam ochotę przeklinać, krzyczeć. Znienawidziłam tą babę od momentu kiedy ją zobaczyłam, a teraz musiałam jeszcze łazić na jakiś głupi wieczorek zapoznawczy. Boże, słyszysz jak to brzmi? Nie jesteśmy bandą starych dziadów, żeby robić sobie wieczorki zapoznawcze.
Sfrustrowana planami na nadchodzący wieczór, złapałam Łukasza za rękę i razem z innymi wyszliśmy z hali. Ale na nasze (nie)szczęście Wiktoria polazła za nami.
- No, bo wiecie, ja chciałabym się z wami zaprzyjaźnić. Oglądam wasze mecze. No właśnie !- puknęła się w głowę, jakby sobie o czymś przypomniała.- A gdzie ten Lewandowski ?
- Żartujesz sobie, prawda ? - zapytał Kubiak, patrząc na nią spod byka.
- Nie, czemu miałabym żartować? To gdzie ten Lewy ?
- Dziewczyno, to nie jest reprezentacja piłki nożnej ! My w przeciwieństwie do nich zdobywamy jakieś miejsca na światowym parkiecie ! - wybuchnął Kurek.
- O matko, jak mogłam was pomylić ! To wy jesteście tymi szczypiornistami? No pewnie, że tak! Ja głupia jestem.
- No masz rację - burknął pod nosem Ignaczak. 
- I w ogóle to przyjaźnię się z Mariolką - kontynuowała swój monolog.
- No co ty nie powiesz...- skwitował Bartman, otwierając drzwi swojego pokoju.
- Masz zazdro, co nie ? - próbowała naśladować głos tej jej niby przyjaciółki, ale raczej jej to nie wyszło.
Bogu dzięki, że dotarliśmy do mojego pokoju. Już miałam otwierać drzwi, kiedy zobaczyłam, że Wiktoria wchodzi do pokoju obok. Czemu ? Jeszcze tego mi do szczęścia brakowało. Świruska, która uważa siatkarzy za reprezentację w piłce ręcznej, za ścianą. Naprawdę ?
- To jakie plany na dzisiaj ? - zapytał Łukasz, kiedy weszliśmy do pomieszczenia.
- Wieczorek zapoznawczy - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, bo wcale nie chciałam tam pójść.
- Poczekaj kilka minut, zaraz wracam- pocałował mnie w policzek i wyszedł.
Nie wiedząc co mam czynić, położyłam się na łóżku i włączyłam telewizor. Po jakiś piętnastu minutach ktoś zapukał do drzwi. Powiedziałam Otwarte i drzwi lekko się uchyliły.
-Nie przeszkadzam? - zapytał trener, wychylając głowę zza drzwi.
-Nie, proszę.
Trener wszedł i od razu zapytał:
- Co się stało ?
- A co miało się stać?
- Łukasz przyszedł i powiedział, że bardzo żałuje, ale nie będziecie mogli pójść, bo źle się czujesz.
- A tak, no rzeczywiście, trochę boli mnie brzuch i głowa.
- No to wielka szkoda. Ja już pójdę. Wracaj szybko do zdrowia - powiedział i wyszedł. A ja z bananem na ustach ponownie położyłam się na łóżku.
Nie minęło pięć minut, kiedy ponownie ktoś zapukał do drzwi.
-Nie ma mnie! Umarłam, otrułam się. Myśl co chcesz, po prostu nie wchodź do tego pokoju, bo też zginiesz! - krzyknęłam, myśląc, że to któryś z tych pacanów znowu przyszedł mnie nawiedzić. Ale drzwi otworzyły się i stanął w nich Łukasz.
- Jaja sobie ze mnie robisz?
- Jestem chora, nie podchodź, bo się zarazisz i umrzesz, a co wtedy zrobi reprezentacja bez tak wspaniałego i pięknego pana rozgrywającego? - odpowiedziałam, podchodząc do niego.
- Mów dalej.
- Chciałbyś jeszcze usłyszeć kilka komplementów, ale nikt nie jest przecież niezastąpiony. Jest Zagumny, nikt nie będzie za tobą płakał! - chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale Łukasz zamknął mi usta pocałunkiem. -Nieładnie tak kłamać panie Żygadło!
- A chciałaś tam pójść? - tym razem to ja go pocałowałam.

***

Zapanowało lekkie zamieszanie przy przydzielaniu pokoi w hotelu w Toronto.Zabrakło jednego pokoju. Miałam dostać jednoosobowy pokój, ale wtedy okazało się, że Wiktoria została na lodzie.
- Nie ma innego rozwiązania, Wiktoria musi być z tobą, Karolina- powiedział Anastasi.
- No skoro nie ma innego wyjścia...
Boże, czemu mi to robisz? Dlaczego mam być z nią w jednym pokoju? Z dziewczyną, która myśli, że pracuje z reprezentacją piłki ręcznej. Chociaż powiem wam, że zrobiła postęp, bo na jednym z treningów zauważyła, że piłka, którą grają na treningach jest zbyt duża na piłkę ręczną. Nie wiem czy już wspominałam, ale Wiktoria jest blondynką. Być może dlatego jest taka tępa... Być może!
Pogodziłam się już z myślą o dzieleniu pokoju i łazienki z Wiktorią, ale stanął przede mną uśmiechnięty od ucha do ucha Żygadło i trochę mniej szczęśliwy Ignaczak.
- I co się tak cieszysz ? - skierowałam pytanie do Łukasza.
- Będziemy w jednym pokoju. Igła zgodził się na przyjęcie Wiktorii !
- Krzysztof, jesteś tego pewny?
- Trzeba robić coś dla młodych. Ale mam nadzieję, że chociaż chrzestnym zostanę !
- Marzysz sobie, Krzysiu. Marzysz...
Zadowolona z takiego obrotu sprawy, wsiadłam z Łukaszem do windy.

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Rozdział XXIII

Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam.
- Bartek, co ty tutaj robisz? - zapytałam zdziwiona,kiedy zobaczyłam przyjmującego.
- Mogę wejść? - powiedział, ale ja nie miałam zamiaru go słuchać. Chciałam zamknąć drzwi, ale on zablokował je nogą. - Proszę, wpuść mnie. Zajmę ci tylko pięć minut.
Odsunęłam się i wpuściłam Kurka do środka. Zamknęłam za nim drzwi i usiadłam na łóżku.
- Najpierw chcę cię jeszcze raz przeprosić. Zachowałem się jak dupek.
- Bartek,powtarzasz się. Ja nie mam zamiaru w kółko słuchać tylko tego samego. "Przepraszam. Zachowałem się jak dupek. Zmieniłem się". Rozumiesz? Mnie to denerwuje!
- Od Łukasz już dostałem. Teraz twoja kolej, wal - powiedział i nastawił policzek. A ja z jak największą siłą uderzyłam go.
- Chcesz mocniej? - zapytałam, podnosząc rękę.
- Nie. Chyba już mi wystarczy - odpowiedział,wstając gwałtownie i pocierając zaczerwieniony policzek. Zrobiło mi się go trochę żal. Ale Karolina,masz być silna.Nie poddawaj się! 
-Bartek.... Nie jestem osobą, która długo się gniewa. I chociaż wiem,że powinnam odstrzelić ci jaja, nie potrafię.
- Czyli, że wybaczasz mi? 
- Myślę, że chyba wiesz co zrobiłeś złego i więcej nie popełnisz tego błędu.
Bartek przytulił mnie chyba z całej siły. 
- No, bo ja przyszedłem też,żeby poradzić się ciebie w jednej sprawie - zaczął nieśmiało.
- O co chodzi?
- Poznałem fajną dziewczynę i nie wiem gdzie mam zabrać ją na tą pierwszą randkę.
Poradziłam Kurkowi do jakiego miejsca ma zabrać swoją przyszłą dziewczynę, jak ma się zachować.
Kiedy skończyliśmy rozmawiać było po trzeciej w nocy. Podnieśliśmy się z łóżka i podeszliśmy do drzwi. Otworzyłam je i wyjrzałam na korytarz. Zauważyłam czyjąś sylwetkę zmierzającą w naszą stronę.
- Łukasz? Nie śpisz jeszcze ? - zdziwił się Bartek, bo to on wcześniej zidentyfikował osobę.
- Jakoś nie mogłem spać. Karolina, możemy pogadać?- Łukasz zwrócił się do mnie.
- Ty też chcesz się wyspowiadać? - zapytałam.
- Można tak powiedzieć.
- To ja nie będę się wtrącał, nie mam zamiaru robić tego po raz kolejny. Żegnam się i odchodzę - powiedział przyjmujący i szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju.
Przez chwilę oboje przyglądaliśmy się odchodzącemu Kurkowi. Najpierw do pokoju wszedł Łukasz, a ja za nim. Zamknęłam drzwi i stanęłam obok Łukasza przy oknie.
-Mam dzisiaj dzień dobroci, nie zmarnuj tego- na mojej twarzy pojawił się chytry uśmieszek.
- Ładna piżamka.
- Łukasz, źle zaczynasz - powiedziałam, grożąc mu palcem. Łukasz złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie. Lekko musnął moje usta. Odsunęłam się od niego i złapałam za rękę. Położyłam się na łóżku, Łukasz obok mnie i oparłam głowę na jego ramieniu.
- Wiesz, ile czekałem na ten moment? Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie.
- Ciiii...
- Już się zamykam.
Mimowolnie się uśmiechnęłam. Wróciłam na właściwy tor w moim życiu. Teraz wszystko musi być już dobrze.
Nawet nie zorientowałam się kiedy zasnęłam.

-Wstawaj księżniczko, wstawaj, wstawaj - usłyszałam głos Łukasza.
- Zamknij się, zamknij się - próbowałam go naśladować, ale on tylko wybuchnął śmiechem. - Która godzina?
- Wpół do siódmej.
- To w takim razie DOBRANOC - powiedziałam, wyraźnie podkreślając ostatnie słowo.
- Ale pewnie zaraz wpadnie tutaj...
 Nie skończył, bo do pokoju wszedł Ignaczak z Możdżonem.
- Igła - dokończyłam za niego.
- Łukasz, ja się o ciebie martwię, już miałem dzwonić na policję, że zaginął nam dwumetrowy pajac, a ty sobie tutaj siedzisz?- zaczął swój monolog libero naszej cudownej reprezentacji.
- Krzysiu, zostawiłem ci karteczkę - odpowiedział spokojnym tonem rozgrywający.
- Trzeba było napisać smsa. Karteczka mogła wpaść pod łóżko, wylecieć przez okno, spalić się, a smsa bym przeczytał !
- Krzysiu, nie histeryzuj. Znalazł się, wszystko z nim w porządku - uspokajał go Marcin, a ja przyglądałam się całej scenie z zdziwieniem.
-Jestem już spokojny... Jesteście gotowi na jogging ? - zapytał libero, a ja pytająco spojrzałam na niego. - Wskakujcie w dresy, bo wszyscy czekają na was.
Ignaczak wraz z kapitanem reprezentacji w cudowny sposób opuścili mój pokój, trzaskając drzwiami jak najmocniej się dało. Spojrzałam na Łukasza z politowaniem.
- Słyszałaś! Wszyscy na nas czekają. Ja lecę do pokoju po dres i za pięć minut jestem z powrotem - powiedział i też trzasnął drzwiami. Jak tak dalej pójdzie to pozabijam ich wszystkich za to trzaskanie.
Weszłam pod prysznic i wzięłam bardzo krótki prysznic. Ubrałam dres i buty do biegania. Zabrałam telefon z słuchawkami. Łukasz jeszcze nie przyszedł, więc chciałam go zaskoczyć i stawić się pod jego drzwiami, ale kiedy miałam otwierać drzwi, zapukał. Wyszłam i zamknęłam drzwi na klucz,i razem z Żygadło zeszliśmy przed hotel. Wszyscy oczywiście już czekali i nie obyło się bez marudzenia, że czemu musieli tak długo na nas czekać.
Trener ruszył, a za nim cała zgraja siatkarzy. Włożyłam słuchawki do uszu i jakoś przetrwałam ten godzinny jogging.



Iwonko, dzisiaj masz urodzinki ! Składałam ci już życzenia, a to taki mały prezencik ;) Jeszcze raz wszystkiego najlepszego ! I więcej rozdziału na blogu o 'typie idealnym' :**

sobota, 29 marca 2014

Rozdział XXII

"Heart beats fast 
Colors and promises 
How to be brave 
How can I love when I'm afraid 
To fall 
But watching you stand alone 
All of my doubt 
Suddenly goes away somehow"


- Krzysztof ma rację,powinniśmy porozmawiać. Może się przejdziemy?- zapytałam, a Łukasz twierdząco kiwnął głową. W milczeniu zjechaliśmy windą i wyszliśmy z ośrodka. Jedną z ścieżek ruszyliśmy na spacer. Po kilkudziesięciu metrach zatrzymaliśmy się.
Ręką odgarnął włosy,które wiatr powiał na moją twarz. Zbliżył się, nasze ciała dzieliło kilka milimetrów. Do moich nozdrzy dotarł zapach jego perfum.
- Przepraszam,nie mogę- odsunęłam się od niego.
-Czego cały czas się boisz?
-Tego,że zostawisz mnie,zranisz .Ostatnim razem udało mi się podnieść, dzięki siatkówce.Ale nie wiem czy będzie jeszcze jeden,czy czasami nie podetnę sobie żył. Boję się bólu, który wypełnił mnie po słowach Bartka, kiedy powiedział, że nigdy mnie nie kochałeś.
-Przecież wiesz,że to nieprawda.
-Wiem,ale...
I odeszłam. Zostawiłam go samego. Nie mogłam, nie potrafiłam. Jeszcze nie teraz. Nawet nie zauważyłam, kiedy z moich oczu pociekły łzy.
- Przepraszam - usłyszałam, kiedy ktoś mnie potrącił. - Co się stało ?
- Bartek, nie powinno cię to interesować ! Mówiłam ci już, żebyś się nie wtrącał w moje sprawy ! - warknęłam i weszłam do budynku. Wjechałam windą na moje piętro i weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku, głową do poduszki i płakałam. Jednak do pokoju wtargnął kolejny nieproszony gość. Podniosłam się i zobaczyłam, że to Krzysiek.
- Rozmawiałaś z Łukaszem. I jak tam sprawy pomiędzy wami ?
- Nijak.
- Musisz mu zaufać. Przecież nie muszę ci mówić, że to nie on i w ogóle. Musisz się przełamać i wszystko będzie dobrze- powiedział i posłał w moją stronę ciepły uśmiech. I od razu zrobiło mi się lepiej. - Chodź na trening, bo się spóźnimy.
Zamknęłam za nami drzwi, dołączyli się do nas pozostali siatkarze i razem dotarliśmy na halę.
Po skończonym treningu wszyscy udali się do swoich pokoi i po półgodzinie pojawili się na stołówce, w celu zjedzenia obiadokolacji. Nałożyłam sobie jedzenie na talerz i już zmierzałam w kierunku stołu sztabu, kiedy Bartman krzyknął :
- Siadaj z nami.
Ukazał rząd swoich śnieżnobiałych ząbków i odsunął krzesło obok siebie. Usiadłam na nim i przednio życząc wszystkim Smacznego, zaczęłam pochłaniać swoją porcję. Po zjedzeniu trener kazał poczekać wszystkim, bo chciał ogłosić jakąś ważną informację. Bardzo się zdziwiłam, bo o niczym nie miałam pojęcia.
- W najbliższym czasie Olek musi gdzieś wyjechać i nie będzie w stanie pojechać z nami na turniej do Toronto, dlatego Związek w bliżej, nieokreślonym czasie przyśle nam kogoś na fizjoterapeutę - powiedział Anastasi po angielsku, a przez naszą reprezentację przeszedł jeden, głośny okrzyk Juuuuhuuuu.Olek spiorunował wszystkich wzrokiem, wgniatając nas w siedzenia. - To by było chyba już wszystko. Możecie iść już do siebie. Tylko od razu do łóżek - dokończył, a siatkarze przytaknęli głowami i opuściliśmy stołówkę.
- To u kogo się spotykamy? - zapytał Bartman, kiedy drzwi windy zamknęły się.
- Może u Karoliny...- odpowiedział Igła.
- Chwila ! Po co macie się spotkać u mnie i dlaczego akurat U MNIE ? 
- Obejrzymy sobie jakiś film, a dlatego u ciebie, bo jest tam najwięcej miejsca ! - odezwał się Zagumny, a ja strzeliłam mu takie spojrzenie,że nie odezwał się już ani słowem. 
- No weź się zgódź, będzie fajnie - namawiał mnie Bartman. 
- Niech się zastanowię... Nie, nie i jeszcze raz nie! 
- Prosimy - powiedzieli chórem i spojrzeli na mnie wszyscy jak kot ze Shreka.
- Dobra. Tylko już przestańcie tak na mnie patrzeć. Ale pod jednym warunkiem ! Ja wybiorę film !
- Umowa stoi - powiedział Ignaczak i uścisnęliśmy sobie dłonie. Oznajmił jeszcze,że będą za jakiś pięć minut i zniknął za drzwiami pokoju. Weszłam do własnych "czterech ścian" i usiadłam na łóżku. Po kilku minutach usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a siatkarze wparowali do pokoju, każdy siadając gdzie tylko jest miejsce. Brakowało jedynie Bartka i Łukasza. Laptopa położyli na stoliku i kazali wybrać film. 
- To obejrzymy sobie to - powiedziałam i pokazałam im okładkę "Wciąż ją kocham".
- Czemu akurat komedia romantyczna? - oburzył się Ignaczak.
- Krzysiu, ty nie narzekaj, bo za chwilę wylecisz z tego pokoju - pogroziłam mu palcem i wcisnęłam się pomiędzy Bartmana i Kubiaka, którzy siedzieli na łóżku.
- Ma ktoś chusteczkę ?- zapytał Zatorski po jednej ze smutniejszych scen tego filmu. Szczerze, to też gdzieś mi się łezka w oku zakręciła,ale widok Pawełka mnie zdziwił.
- Zator, weź się ogarnij i nie bądź jak baba, bo się tylko kompromitujesz - odezwał się Ignaczak, który przez cały film siedział z naburmuszoną miną. Podałam Zatorskiemu chusteczki i wróciłam do oglądania filmu.
Wszyscy zebrali swoje graty i wyszli z pokoju, życząc mi Dobranoc. Od razu weszłam pod prysznic. Ubrałam swoją ulubioną piżamkę i już miałam wskoczyć pod kołdrę, kiedy ktoś zapukał do drzwi. 


Przepraszam, że taki krótki i że tak długo trzeba było na niego czekać, ale brak czasu i weny właśnie tym skutkuje. 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział XXI

- Halo ?
- Musisz po nas przyjechać…
- Jakie musisz ? Wiesz, Krzysiu, która jest godzina ?! – lekko podniosłam głos. Ale kto normalny dzwoni do ciebie o 3 nad ranem.
- Tak, wiem.
- To po jakiego grzyba dzwonisz ?
- Bo oni się upili.
- Oni ?
- No, Kosok, Kubiak i Bartman – odpowiedział, a ja zaczęłam się śmiać.
- A co ja mam do tego ?
- Masz samochód prawda ?
- No tak.
- No to przyjedź po nas, bo oni nie dadzą rady iść.
- Dobra. Gdzie jesteście ?
Libero powiedział, jak mam dotrzeć do klubu, w którym mieli tą swoją imprezę. Zamieniłam spodnie piżamy na jeansy, założyłam bluzę i po wcześniejszym sprawdzeniu, że na korytarzu nie ma nikogo, wyszłam z pokoju. Zbiegłam po schodach i dotarłam na recepcję. Panie recepcjonistki lekko zdziwiły się moim widokiem, bo kto normalny wychodzi z hotelu o trzeciej godzinie…
Wsiadłam do samochodu i pojechałam zgodnie z wskazówkami libero. Zaparkowałam przed samym wejściem i weszła, do tego klubu, ale nie było tam nikogo, poza tą czwórką.
- A gdzie reszta ? – zapytałam.
- Już dawno poszli do hotelu. Ja zostałem z nimi, żeby ich pilnować.
- Pobudka ! – zawołałam do tej trójki, która spała już sobie na kanapach. Obudzili się niemal jednocześnie. Kubiak i Bartman bez naszej pomocy wyszli z klubu, ale Grzesiowi trzeba było pomóc. Doprowadziliśmy go do samochodu, po czym z czwórką siatkarzy ruszyłam w stronę ośrodka.
- Ale nie powiesz nic Iwonie ? – wybełkotał Kubiak.
- Jeszcze zobaczymy…
Michał westchnął i nie odezwał się już więcej.  Za to Bartman darł się, śpiewając „Jesteś szalona”.
- Śpiewasz gorzej od Dody ! Przestań – burknął Kosa, ale Zibi nic nie zrobił sobie z uwagi kolegi i nie przestał się drzeć. Pierwszy dzień, a ja już zaczynam mieć ich dość. Nieźle się zapowiada. Przycisnęłam pedał gazu, żeby jak najszybciej znaleźć się w hotelu.
Wsiedliśmy do windy, cały czas trzymając Grzesia. Wjechaliśmy na drugi piętro.
- Bartman, bądź tak łaskawy i nie śpiewaj, bo jak Anastasi nas złapie, to będziemy spać na dworze – powiedział Krzysiek. Postanowiliśmy, że Kosok będzie spał w pokoju Kubiaka i Bartmana, żeby nie budzić Rudego Kojota. Zaprowadziliśmy go do pokoju. Zbyszek i Michał bez problemu przyjęli Grzesia do pokoju.
- A teraz obiecaj, że nikomu ani słowa! – głośno szepnął Kosa, kiedy miałam wychodzić z pokoju.
- Obiecuję !
- Nie wierzę ci – powiedział i polizał swojego kciuka. – Zrób to samo.
Zrobiłam minę w stylu Are you fucking kidding me ?
- Ale po co ? – podeszłam do łóżka, na którym siedział Kosok.
- To przysięga.
- Jesteś nienormalny.
Ale wysunęłam język i także polizałam kciuka. Grzesiek potarł kciuki o siebie.
- I gotowe. Przysięga złożona.
Kubiak i Bartman już spali.
- Pamiętajcie, że pierwszy i ostatni raz przyjeżdżam po was, bo wy zalaliście się w trzy dupy! Ja już pójdę. Dobranoc – wstałam i podeszłam do drzwi.
- Dobranoc  – odpowiedzieli razem libero i środkowy. Na palcach przemierzyłam korytarz i weszłam do swojego pokoju.  Ściągnęłam spodnie, bluzę i położyłam się do łóżka.
- Karolina, obudź się – usłyszałam, ale odwróciłam się na drugi bok i nic nie obchodził mnie mój gość.
- Jeszcze chwilunię, Piotruś – powiedziałam. Ale chwila… Piotrek? Skąd on się tu wziął?
Gwałtownie podniosłam się z łóżka, co wystraszyło Piotrka.
- Powiedz mi, co ty tutaj robisz?!- zaczęłam krzyczeć.
- Miałaś otwarte drzwi, więc sobie wszedłem .
- W domu nie nauczyli, że puka się do kogoś kiedy chcesz wejść ?! Nawet kiedy drzwi są otwarte !
- Przepraszam.
- Nie przepraszaj tylko wynoś się stąd!
- Dobrze, już dobrze. Za piętnaście minut jest śniadanie- powiedział i wyszedł.
Wściekła weszłam do łazienki i wzięłam krótki prysznic. Ubrałam jakieś sportowe ciuchy i związałam włosy w koński ogon. Wyszłam z pokoju i rozejrzałam się po korytarzu. Z pokoju obok wychodził akurat trener. Zamknęłam drzwi na klucz i poczekałam na Anastasiego.
-Dzień dobry. I jak wrażenia po pierwszym dniu ? - zapytał, wykonując swój firmowy uśmiech.
- Dzień dobry. Całkiem dobrze - dotarliśmy do windy. Wsiedliśmy do niej i zjechaliśmy na parter. Weszliśmy do jadalni. Rozejrzałam się. Dwa stoły. Przy jednym siedzą siatkarze, przy drugim sztab szkoleniowy. Jeszcze raz spojrzałam na stolik siatkarzy. Kurde... Kogoś mi brakuje! Kosok.
Podeszłam do Kubiaka, który akurat nakładał sobie wędlinkę na talerzyk.
- Co z Kosą ? - szepnęłam, biorąc talerz.
- Źle. Ma kaca. Wymiotował już dwa razy. Słabą główkę ma chłopak - odpowiedział i odszedł do swojego stolika. Nałożyłam sobie jedzenie i usiadłam przy stoliku dla sztabu. No w końcu do niego należę, co nie ?
Panowie ględzili sobie o dzisiejszej pogodzie, a mnie jakoś nie obchodziło. Skończyłam swoje śniadanie i wracając do pokoju, zajrzałam do Kosy.
- Jak się czujesz ? - powiedziałam, kiedy weszłam do środka.
- Źle. Łeb mi pęka.
- Kac, morderca nie ma serca - skomentowałam i oboje zaczęliśmy się śmiać. Aż do pokoju wparowała ta banda...
- Grzesiu ! A ja myślałem, że cię porwali ! - zawołał Jarosz, uradowany widokiem kolegi z pokoju.
- Trener pytał się o mnie ? - spytał Kosok.
- Nie. Ale pewnie zauważy, że cię nie ma na treningu - powiedział Żygadło. Spojrzałam na niego i zatopiłam się w jego oczach. Miałam ochotę podejść do niego i go pocałować.
- Idźcie się przejść - powiedział Igła. Wszyscy spojrzeli na niego.
- Ale kto ? - zapytał Bartman.
- Na pewno nie ty ! Karolina i Łukasz ! Już mi stąd !
I chcąc czy nie zostałam wyrzucona z pokoju 237.

czwartek, 27 lutego 2014

Rozdział XX

Stanęłam kilkaset metrów przed drzwiami Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w Spale. Miałam mieszane uczucia. Z jednej strony cieszyłam się. Te wielkoludy są ludźmi, którzy potrafią cię pocieszyć kiedy jesteś w najgorszym stanie. Ale z drugiej strony bałam się. Będę musiała przebywać z Łukaszem i Bartkiem. Mimo iż poznałam prawdę, dalej czułam złość. Chociaż to nie jego wina. A Bartkowi miałam ochotę skopać tyłek. I to tak porządnie.
Drzwi otworzyły się i z hotelu wyszła cała zgraja siatkarzy.
- Karolina ! Co ty tu robisz ? – zawołał Ignaczak.
- Anastasi nic wam nie powiedział ? – wymamrotałam, ale do siatkarzy to nie dotarło, bo Zagumny wydarł się :
- Co tam gadasz ?
- Yyyy… No przyjechałam was odwiedzić ! – skoro trener nic im nie powiedział, to ja też nie miałam zamiaru tego robić. Będzie niespodzianka.
Zostawiając siatkarzy przed ośrodkiem, wbiegłam do środka. Panią z recepcji zapytałam o pokój trenera naszej reprezentacji, a ona bez problemu udzieliła mi wszystkie, potrzebne informacje. Nie chcąc czekać na windę, weszłam na drugie piętro, jak poleciła recepcjonistka. Odszukałam właściwy pokój i zapukałam do drzwi. Usłyszałam Proszę, westchnęłam i weszłam do pokoju. Zamknęłam za sobą drzwi i stanęłam w małym korytarzyku.
- Ignaczak, mówiłem ci już, żebyś nie przychodził tu ze swoją kamerą ! – powiedział, nie odrywając wzroku od dokumentów, leżących na stoliku. No pięknie. Ignaczak z kamerą nawet do trenera przychodzi.
- Dzień dobry…- powiedziałam niepewnie. Anastasi odwrócił się gwałtownie i spojrzał na mnie.- Przepraszam. Myślałem, że to Krzysiek.
- Nic nie szkodzi.
- Wiedziałem, że przyjedziesz ! I cieszę się, że tu jesteś – uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam uśmiech. – Dobra, przejdźmy do rzeczy. Co chciałabyś wiedzieć ?
- Może na początku, co należałoby do moich obowiązków?
Trener opowiedział mi o tym, co mam robić, po czym zeszliśmy do recepcji. Dostałam plan. Przydzielono mi pokój, jednak razem z trenerem postanowiliśmy, że wniosę walizki dopiero po treningu. Siatkarze rozgrzewali się już, kiedy zeszliśmy na halę.
- Chłopcy! – zawołał Anastasi, a wszyscy siatkarze zebrali się wokół niego.- Jak wiecie, trener Gardini wziął urlop i nie będzie go z nami. Więc chciałem przedstawić wam mojego zastępcę.
I w tym momencie na halę weszłam ja, z uśmiechem od ucha do ucha. A siatkarzom opadły szczeki. Spojrzałam na Łukasza i zobaczyłam błysk w oczach. Zaczęłam zastanawiać się czy przypadkiem ta wizyta Andrei w kawiarni to nie jego sprawka…
Usiadłam wraz z całym sztabem szkoleniowym i przypatrywałam się treningowi. Po trzech godzinach skakania do bloków, zagrywek i odbierania, siatkarze dosłownie na kolanach błagali Anastasiego o koniec treningów.  I kiedy padły słowa Możecie już iść, siatkarze pędem rzucili się do wyjścia. A narzekali, że są zmęczeni…
Wyciągnęłam walizki z samochodu. Sama. Bo oczywiście żaden z tych tumanów, nie wpadł na to, żeby choć odrobinkę mi pomóc. Już ja im pokażę !
Wsiadłam do windy i wjechałam nią na drugie piętro. Żadnej żywej duszy. Czyżby odpoczywali ?
Wyciągnęłam kluczyk z tylnej kieszeni spodni i otworzyłam nim drzwi. Weszłam do pokoju, ciągnąc za sobą walizkę. Zamknęłam drzwi. Dostałam pokój z wielkim łóżkiem i biurkiem. Jest mały, ale da się wytrzymać. Ściągnęłam koturny i położyłam się na łóżku. Cisza, spokój. Jednak nie… Do pokoju bez pukania wtargnął Piotruś wraz ze swoim rudym kolegą- Jaroszem.
- Co wy tu … Skąd w ogóle wiedzieliście, że jestem w 234 ?
- No więc to długa historia. Zagadałem panią recepcjonistkę i wtedy Kubuś wszystko sprawdził.
A ja myślałam, że tej dwójce (zresztą nie tylko im) brakuje mózgu. Ale jednak jeszcze jakieś szare komórki pracują.
- Super. Czego chcecie ? – burknęłam, niezadowolona z tego, że ta dwójka zakłóciła mój pokój.
- Bo mamy taki mały problem… - odezwał się Jarosz.
- Jaki problem ?
- Jest impreza i nie wiemy, które koszule wybrać –odpowiedział Piter . Oboje zza pleców wyciągnęli swoje koszule, których wcześniej nie zdążyłam zauważyć.
- Ty, Piter, weź tą niebieską, a ty, tą czarną – poleciłam i uśmiechnęłam się szeroko.
- Dzięki.
- Proszę… Tylko nie zapomnijcie zamknąć… - ale nie dokończyłam, bo chłopaków już nie było. Po pierwsze, trzeba zamykać drzwi, NA KLUCZYK, a po drugie , trzeba nauczyć ich pukać !
Nim się obejrzałam do pokoju wszedł następny nieproszony gość.
- Nosz, kuźwa. Co was tak na odwiedziny wzięło? Też chcesz, żebym ci pomogła wybrać koszulę ?
- Nie, nie trzeba. Wpadłem tylko zajrzeć do ciebie. Masz najlepszy pokój – westchnął rozgrywający.
- Super, Pawełku… Coś jeszcze ?
- Nie.
- To jakbyś był łaskawy, wyjść stąd i zamknąć za sobą drzwi.
- Dobrze.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam i wzięłam do ręki plan. Kolacji dzisiaj nie ma. Ciekawe dlaczego ? To pewnie przez tą ich imprezę. No trudno, muszę zadowolić się paluszkami, które spakowałam do walizki.
Wraz z paluszkami i pilotem od telewizora położyłam się na łóżku. Włączyłam telewizję i próbowałam znaleźć coś ciekawego. Natknęłam się na jakiś teleturniej i stwierdzając, ze nic lepszego nie znajdę, postanowiłam obejrzeć to.
Ale moje szczęście nie trwało długo. W końcu do pokoju wszedł uradowany Ignaczak.
- Zbieraj się. Szykuje się niezła imprezka.
-Tak , tak . Słyszałam. A kto w ogóle idzie ?
- Wszyscy, oprócz sztabu.
- Ja też nie idę.
- Jak wolisz… - i już miał wychodzić, ale odwrócił głowę w moją stronę. – Zostaje jeszcze Bartek i Łukasz.
I zniknął za drzwiami. No nieźle. Zapowiada się bardzo ciekawa noc.

Oddaję w wasze ręce dwa X-y. 
To miał być prezent dla was ode mnie z okazji urodzin. Mam nadzieję, że chociaż trochę się podoba. 

piątek, 21 lutego 2014

Rozdział XIX

Podeszłam do Bartka, który właśnie wykonał zmianę i zszedł z boiska.
- Cześć Karolina- powiedział siatkarz, a ja wymierzyłam mu siarczystego liścia. – A to za co ?
Czułam na sobie wzrok trenera i innych zawodników Skry.
- Dobrze wiesz za co… Zresztą powinnam cię pobić na oczach tych wszystkich kibiców. Jesteś skończonym kretynem i tyle! Jesteś zadowolony z siebie ?! – krzyczałam w jego twarz.
- Nie. Przepraszam- odpowiedział, pocierając zaczerwieniony policzek. - Nie wiem co mną kierowało. Zakochałem się w tobie, ale ty byłaś z Łukaszem. Chciałem być z tobą i wpadł mi ten pomysł. Ale  po kilku dniach zacząłem tego bardzo żałować. Łukasz zamknął się w sobie, grał źle. Ty nie odbierałaś moich telefonów. Poznałem jedną dziewczynę i zrozumiałem swój błąd. Pojechałem do Łukasza i wszystko mu wyjaśniłem. Wyszedłem od niego z podbitym okiem.
- Naprawdę mi cię szkoda ,wiesz, Bartek ? – powiedziałam z sarkazmem.
- Przepraszam. Wybacz mi…
- Nie mam takiego zamiaru ! – krzyknęłam i ruszyłam w kierunku wyjścia. Kiedy wybiegłam na zewnątrz, zobaczyłam Iwonę z jakimś kolesiem. Facet stał tyłem do mnie, więc nie mogłam zobaczyć jego twarzy. Był dużo wyższy od Iwony, to wzbudziło moje podejrzenia, że przyjaciółka spotyka się z jakimś siatkarzem.
- Iwona – krzyknęłam imię przyjaciółki, podbiegając do niej. Pocałowałam ją w policzek i obrzuciłam spojrzeniem jej towarzysza.
- Kubiak ?
- Cześć – wykonał swój firmowy uśmiech.
- Więc to jest ten twój tajemniczy chłopak… A ty, Michał jednak skorzystałeś z numeru – przypomniałam sobie ten wyjazd do Gdańska. Moje oczy zaszły łzami. – Dobra, ja będę wracać do Wrocławia.
- Hola, hola ! Myślisz, że ja cię wyciągałam na ten mecz tylko po to, żebyśmy sobie siatkarzy pooglądały ?
- Nie. Byłaś w zmowie z Łukaszem. Wiedziałam, że coś kombinujecie !
- Dowiedziałam się o tym wszystkim po meczu półfinałowym.
- I mogłaś mi coś powiedzieć !
- Nigdy nie zgodziłabyś się z nim porozmawiać. A tak stanęłaś przed faktem dokonanym!
- Wielkie dzięki – uniosłam się.
- Chciałam dla ciebie jak najlepiej .
- Ja już może pojadę. Do zobaczenia – Michał pocałował swoją dziewczynę, wsiadł do samochodu i odjechał. Postanowiłyśmy nie kłócić się przed halą i pojechałyśmy do Iwony.
Usiadłam na jednym z krzeseł w kuchni i zaczęłam rozmyślać. Łukasz, Bartek. Ten drugi najwięcej namieszał. W ogóle co on wymyślił? Kiedy wyznał mi tą miłość po pijanemu, myślałam, że przesadził z alkoholem i tyle. On mówił prawdę, a ja nie zdawałam sobie z tego sprawy. Może gdybym z nim porozmawiała, nie musiałabym tyle cierpieć przez ostatnie tygodnie? Łukasz jest poszkodowany w tym samym stopniu co ja. Kocham go, ale boję się bólu, który towarzyszył mi przez ostatnie miesiące… Jeszcze wydarłam się na Iwonę…
- Przepraszam, że na ciebie naskoczyłam- powiedziałam, kiedy Iwona postawiła przede mną kubek z herbatą.
- Na twoim miejscu zachowałabym się tak samo. I myślę, że ty na moim też – odpowiedziała.
- No nie wiem… Wiedząc co czułam, nie wiem czy na twoim miejscu zaufałabym Łukaszowi.
- Byłam wściekła na Łukasza, za to co ci zrobił. Ale kiedy czekał po tym meczu, a ty uciekłaś, chciał mi wszystko wyjaśnić. Nie miałam zamiaru go wysłuchać, ale pojechał za mną do mieszkania. Wpuściłam go do środka, bo odgrażał się, że będzie spał pod tymi drzwiami. I kiedy mi to wszystko mówił, miał łzy w oczach. Zrobiło mi się go szkoda i dlatego postanowiłam, że ty też powinnaś poznać prawdę – powiedziała, a ja zaczęłam płakać. – I czemu ty znowu ryczysz ?
-Bo kiedy pogodziłam się z myślą, że już nigdy z nim nie będę, on znowu wraca !
- Myślę, że powinnaś dać mu szansę. W końcu to nie Łukasz tak cię zranił… I na twoim miejscu skopałabym tyłek temu debilowi !
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech.

Tydzień później

Do lady podszedł młody mężczyzna. Zamówił latte i poprosił o mój numer. Podałam mu gorący napój i spławiłam. Po chwili przyszła pora na moją przerwę. Weszłam na zaplecze i zaczęłam pochłaniać przygotowaną w domu kanapkę. Po chwili Kasia wpadła na zaplecze. 
- Nie ma nikogo? - zdziwiłam się.
- Ktoś chce z tobą rozmawiać - powiedziała, a ja o mało co nie zakrztusiłam się kanapką. Nie umawiałam się z nikim, więc było to dla mnie zaskoczeniem. 
- Kto to jest ? 
- Nie wiem. Jakiś mężczyzna !
- Jak wygląda ? - zadawałam serię pytań.
- Trochę starszy, siwe włosy. Zdaje mi się, że gdzieś już go widziałam - odpowiedziała, a ja nadal nie wiedziałam kto to taki. Jakiś klient zawołał Kasię, więc wyszła, a mi nie pozostało nic innego jak zobaczyć się z tym facetem. Zapakowałam kanapkę w papier, włożyłam do torebki i wyszłam. Kasia palcem pokazała mi stolik, przy którym usadowił się ów mężczyzna. Siedział,odwrócony w stronę wyjścia, więc nie widziałam jego twarzy. Pełna niepewności podeszłam do niego. 
- Pan Anastasi ? - zaskoczył mnie widok trenera naszej reprezentacji w kawiarni, w której pracowałam.
- Witaj. Mogłabyś ze mną porozmawiać ? - usiedliśmy przy stoliku.
- Tak. Mam trochę czasu...
- Ja za to mam niewiele. Ale przejdźmy do rzeczy ! 
- Tak ? O co chodzi ?
- Mam do ciebie jedną sprawę. Drugi trener poszedł na zwolnienie lekarskie. Czteromiesięczne! A ja potrzebuję zastępcy.
- I co ja mam z tym wspólnego? 
- Uważam, że ty najbardziej nadajesz się na to stanowisko! -odpowiedział. 
- Ja ? 
- Tak. Nadal mam w pamięci twoje słowa, które powiedziałaś do chłopaków,kiedy przegrywaliśmy z Rosjanami. Oni weszli na boisko i wygrali następnego seta ! To było coś niezwykłego ! 
- Ale nadal nie rozumiem, czemu akurat ja powinnam zająć to stanowisko? 
- Potrafisz zmotywować ich do działania! Działasz na nich bardzo pozytywnie. Zresztą zaprzyjaźniłaś się z nimi  podczas twojego pobytu w Gdańsku...
- Skąd pan o tym wie ? 
- Zauważyłem, że Łukasz zachowywał się inaczej. Zresztą cały czas szeptał coś do Ignaczaka. I ta torebka w ich pokoju ! - po tych słowach posmutniałam. Kolejny raz ktoś wspomina czasy, w których byłam z Łukaszem.Andrea widocznie zauważył moją minę i położył mi rękę na ramieniu.- Wiem, że zerwaliście. Łukasz mi powiedział. Ale wiem też, że znów będziecie razem. Pasujecie do siebie - spojrzał na zegarek, na swoim nadgarstku. - Ja już muszę iść. Trzeba wracać do pracy. Za tydzień widzę cię w Spale! 
I wyszedł. 

wtorek, 18 lutego 2014

Rozdział XVIII

Przegrałyśmy finał z warszawską politechniką,tym samym zostając wicemistrzami Polski.
Obudziłam się wcześnie rano.W piękny,słoneczny,niedzielny poranek postanowiłam nie ruszać swojego tyłka z mieszkania.Zrobiłam sobie śniadanie,złożone z tostów i kawy,i usadowiłam się z nim w salonie.Kiedy przeskakiwałam po kanałach w celu znalezienia czegoś interesującego do obejrzenia,zadzwonił mój telefon.
-Cześć,Karolina.Tutaj Krzysiek.Ignaczak.- powiedziała osoba po drugiej stronie słuchawki.
- Cześć.Dawno się nie widzieliśmy,co ?
- No właśnie.Dzwonię,bo chciałem zaprosić cię na nasz mecz.
-Mecz ? – zdziwiłam się.
-Tak. Gramy o zwycięstwo ze Skrą.Może chciałabyś przyjechać?
-Przepraszam,Krzysiu,ale nie dam rady.Za dużo ludzi,gwaru.Wiesz o co mi chodzi,nie ?
-No tak.Ale na pewno nie dasz się skusić na meczyk?
-Na pewno.
-No to nic nie więcej nie zdziałam. Ktoś będzie zawiedziony- odpowiedział i tak jakby kłócił się z kimś.
-Krzysztof? Wszystko w porządku?
-Tak,tak…W jak najlepszym. Ja już muszę kończyć. Do zobaczenia.
-Cześć.
Odłożyłam telefon na stół i wróciłam do przeskakiwania po kanałach.Zatrzymałam się na TVN’ie,gdzie leciała powtórka „Magdy M”. Kiedy akcja zaczęła się rozkręcać i kiedy główna bohaterka miała pocałować bohatera,któremu kibicowałam od początku,żeby byli razem,ponownie zadzwonił mój telefon.
-Nosz,kurde.Czy ci ludzie nie mogą dać mi spokoju?- powiedziałam pod nosem i odebrałam telefon.
-Cześć,kochana. Mam dla ciebie niespodziankę- usłyszałam głos Iwony i od razu się uśmiechnęłam.
Po finałach wyjechała do Rzeszowa,w celu znalezienia pracy,ale ja wnioskuję,że cel był jakiś inny,a mianowicie – jej chłopak.Do tej pory nie widziałam go,nie wiedziałam kim jest. Wiedziałam jedynie,że Iwona jest z nim szczęśliwa i to mi wystarczało.
-Hej,laska. Jaka to niespodzianka?
- Mam dla ciebie bilet na mecz Asseco- Skra. Dzisiaj wieczorem.Musisz przyjechać do Rzeszowa! Przy okazji poznasz mojego chłopaka.
- Mogłabyś przynajmniej zdradzić jego imię,co ?
- Przyjedziesz,dowiesz się jak ma na imię … To jak z tym biletem ?
- Mam przyjechać AŻ do Rzeszowa,żeby zobaczyć twojego fagasa ?
- Jakiego fagasa !?
- No tego twojego !
- Przyjeżdżasz czy nie? – powiedziała trochę już zdenerwowana. Krzysiek też chciał,żebym przyjechała do Rzeszowa… Oni coś kombinują!
-Pół godziny temu dzwonił do mnie Ignaczak,też chciał,żebym przyjechała do Rzeszowa. Coś mi tu śmierdzi! Mów co kombinujecie…
-Naprawdę ? No co za przypadek…Ja po prostu  chcę się z tobą zobaczyć,tylko tyle…- odpowiedziała.
-No nie wiem…
-Weź,nie daj się prosić! Pewnie teraz siedzisz przed telewizorem jeszcze w pidżamie,więc nie ma wymówek,że nie przyjeżdżasz! O 13.30 masz być pod halą.Jeżeli nie przyjedziesz,obrażę się i nie odezwę do ciebie do końca życia
-Ale...- nie zdążyłam już nic powiedzieć,bo Iwona odłożyła słuchawkę.Przeklinając na Iwonę pod nosem,przeszłam do sypialni.Ubrałam się i spakowałam jakieś kanapki i wodę na podróż,zamknęłam mieszkanie i wyjechałam z Wrocławia. 
Pod halę podjechałam jakieś pięć minut przed 14.Iwona czekała na mnie.
-Miałaś być o 13.30 !
-Tak,też się cieszę,że cię widzę.Co mam poradzić na to,że wyjechałam dopiero po 9... 
Rzuciłyśmy się sobie w objęcia,po czym weszłyśmy na halę.
-No to gdzie ten twój chłopak ?- zapytałam,kiedy usiadłyśmy na swoich miejscach.Siatkarze już pojawili się na boisku. 
- Poznasz go w swoim czasie... 
Na boisko wszedł mężczyzna z mikrofonem.Stanął na środku boiska.Spojrzałam na Iwonę,pytającym wzrokiem,ale ona tylko wzruszyła ramionami. 
- Witam państwa- powiedział,a ja wiedziałam kto to.Łukasz.Co on tutaj robi ? Zdążyłam już o nim zapomnieć,a on znowu się pojawia... Ale może przyszedł tutaj,bo ma jakąś inną sprawę ? Niby czemu miałoby chodzić o mnie ? Przecież byłam tylko przelotnym romansem.

Perspektywa Łukasza

Wszystko szło godnie z planem.Przyszła,to najważniejsze.Iwonie udało się ją przekonać.Wszedłem na boisko.
-Witam państwa- spojrzałem w jej kierunku.Siedziała obok Iwony.Rozmawiała z nią,kłóciła się.Odwróciłem się w drugą stronę- Jest tutaj kobieta,z którą muszę porozmawiać- znowu odwróciłem się do dziewczyn,jednak jej już nie było. Cholera.- Mecz nie zacznie się,dopóki nie porozmawiam z nią.Karolina! Nie wyjdziesz stąd dopóki ze mną nie porozmawiasz! Wszystkie wejścia są zamknięte i stoją przy nich siatkarze.Zejdziesz samodzielnie albo przyniosą cię .

Perspektywa Karoliny 

Czułam się zdradzona przez własną przyjaciółkę! Jak mogła? Wiedziała co przeżyłam.. A Łukasz?
On oszalał.Zabarykadował wyjścia. Przy tym,którym chciałam wyjść z sali stał Cichy Pit i Winiar.Może uda mi się ich przekonać,żeby wypuścili mnie. Podeszłam do nich niepewnie. 
-Znalazła się nasza zguba! - skomentował moje nadejście Winiar. 
-Chłopaki,możemy się dogadać! Wypuścicie mnie,a ja zrobię co tylko będziecie chcieli! 
Winiar podszedł do mnie i przewiesił sobie przez ramię. Razem z Piotrkiem przemierzył całe trybuny i wszedł na parkiet. Postawił mnie na podłodze i odszedł w stronę kolegów z drużyny. 
-Nie mam zamiaru z tobą rozmawiać - syknęłam przez zęby.Łukasz położył mi swoją rękę na ramieniu.Szybko strąciłam ją.
-Chodźmy stąd! Ci ludzie nie przyszli oglądać naszej kłótni! - wskazał na trybuny.Miał rację,chociaż ja i tak nie miałam zamiaru z nim rozmawiać.Zeszliśmy z boiska i ruszyliśmy w stronę głównego wyjścia z hali. 
-  Proszę cię,wysłuchaj mnie - zaczął,kiedy zatrzymaliśmy się przed wyjściem.- Wiem,co powiedział ci Bartek,ale to fikcja. Nie chciałem z tobą zerwać.Kocham cię. Powiedział mi ,że znalazłaś sobie kogoś innego i to koniec.Przeżyłem to samo.Tylko nie wiem,czemu byłem takim idiotą i uwierzyłem w jego słowa.Ale kilka tygodni temu przyleciał do mnie i wszystko opowiedział- kiedy mi to powiedział,po moich policzkach spływały łzy.Przeżyłam to wszystko przez Kurka,któremu zachciało się rozbić nasz związek.
-Jak to ci o tym powiedział ?
-Gryzło go sumienie,że zepsuł nasz związek i postanowił sobie ulżyć.Proszę... Dalej cię kocham.Możemy być razem ? - spojrzałam na Łukasza.Miał łzy w oczach.Chciałam powiedzieć "tak,będziemy razem",ale to co się wydarzyło  ...
- Może to wszystko to nie Bartek... Tylko to znak,od kogoś z góry,że nie powinniśmy się spieszyć. Dajmy sobie czas... - ruszyłam w stronę hali.Musiałam jeszcze coś zrobić...

Specjalnie dla ciebie XD I tak nie dowiedziałaś się z kim umawia się Iwona :D
Nie ma to jak pisać,słuchając i podśpiewując sobie piosenki,lecące na Esce XD
Pozdrawiam

sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział XVII

Kwiecień 2012   
-Dziewczyny,wygracie ten mecz i będziemy w finale-krzyknął trener,po czym wyszedł z szatni.Włożyłam słuchawki do uszu i zaczęłam się przebierać.Nawet nie usłyszałam,kiedy dziewczyny wyszły z szatni.Usiadłam na ławce i włączyłam galerie w telefonie.Zdjęcia,jedyne rzeczy,które mi po nim pozostały.Łzy zaczęły spływać po moich policzkach,w tym momencie Iwona weszła do szatni.
-Ejjj...Czemu płaczesz?-podeszła do mnie i spojrzała na mój telefon.-Ty dalej z tym dupkiem?Myślałam,że już o nim zapomniałaś...Chodź,czekają na nas-złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę hali.W wejściu szybko otarłam rękawem bluzy łzy z policzków.Weszłyśmy na boisko i podałyśmy ręce naszym przeciwniczkom.Po chwili zaczął się pierwszy set,szczęśliwy dla nas.Przeniosłyśmy się na drugą połowę boiska i Iwona zagrywką zaczęła drugi set.Tamte odebrały i rozegrały na prawą stronę,i zaatakowały.Ja odebrałam,Aneta rozegrała do Dominiki.Nasze przeciwniczki jednak znowu odebrały...
Moje oczy skupiły się na sylwetce wysokiego mężczyzny.Stał na trybunach.Czarne włosy.Wzrostem przewyższał wszystkich obecnych.Bez wątpienia to on.Ale po co przylazł?Nie dość przysporzył mi już kłopotów?W ogóle to jak mnie znalazł?Miałam ochotę stamtąd uciec,ale nie, muszę skupić się na grze.
Piłka przeleciała obok mnie.Trener zaczął krzyczeć,abym zeszła z boiska.Szybko zbiegłam i usiadłam na krzesełku.Koniec,w tym meczu już nie zagram.Zagapiłam się,właśnie.Odwróciłam się w stronę trybun.Nadal tam stał.Podszedłam do trenera.Błagałam go,żeby pozwolił wrócić mi na boisko.Nie.Podstawowa zasada naszego trenera:jeżeli zawodnik cokolwiek zepsuje schodzi z boiska.
W duchu modliłam się,żeby pozwolono mi znowu wejść i moje modlitwy zostały wysłuchane.Na początku trzeciego seta Dominika doznała dość poważnej kontuzji i nie mogła dalej grać,więc ją zastąpiłam.Starałam się nie zwracać uwagi na niego i wygrałyśmy trzeciego seta,kończąc w ten sposób mecz.Szczęśliwe weszłyśmy do szatni.
Mojej uwadze nie uszło,że Iwona z milion razy do kogoś dzwoniła.Zakochała się,tylko czemu nie chce powiedzieć w kim?Szybko się przebrałam i przełożyłam torbę przez ramię.Otworzyłam drzwi i już miałam wychodzić,ale moje oczy zobaczyły jego.Stał na korytarzu.Na szczęście mnie nie zobaczył.Po co przyszedł?Nie mam zamiaru z nim rozmawiać.Mój mózg zaczął intensywnie pracować.Muszę jakoś wyjść tak,żeby mnie nie zauważył.Wbiegłam do szatni.
-Aneta!-wydarłam się.-Masz dzisiaj jakiś szczęśliwy dzień.Przed naszą szatnią stoi Żygadło.
Aneta zaczęła piszczeć. Przez kilka miesięcy musiałam słuchać jaki on jest przystojny,jak cudownie gra.Miałam tego po dziurki w nosie,ale tym razem cieszyłam się,że jest w naszej drużynie.Aneta wyciągnęła ze swojej torby aparat i notes,który zawsze nosi przy sobie."Nigdy nie wiesz kiedy nadejdzie ten szczęśliwy dzień",tak tłumaczyła to,że zawsze miała przy sobie swój notesik.No i nadszedł.Wybiegła z szatni,a cała reszta za nią.Została tylko Iwona.Podeszła do mnie i przytuliła.
-Co on tutaj robi?
-Nie wiem.Muszę wyjść tylnym wyjściem,żeby mnie nie zauważył-odpowiedziałam i pożegnałam się z Iwoną.Cicho wymknęłam się z szatni,na szczęście niezauważona przez Łukasza,którego otaczały moje koleżanki z drużyny.Wybiegłam z hali wyjściem ewakuacyjnym,znalazłam swój samochód i odjechałam z parkingu.

Perspektywa Iwony

Karolina wyszła z szatni.Przebrałam się i także opuściłam pomieszczenie.Rzeczywiście,stał przed naszą szatnią.Ale po co przylazł?Nie wystarczająco zniszczył Karolinie życie?Gdy wtedy zobaczyłam ją z tą żyletką w ręce,od razu czułam,że coś złego się stało.
Ile ona przez niego płakała,ile przez niego cierpiała,a on po prostu przychodzi sobie na nasz mecz?
Przepuściłam dziewczyny i przeszłam obok niego.Złapał mnie za rękę.
-Gdzie jest Karolina?
-Wyszła.Zostaw ją w spokoju.Wiesz ile przez ciebie cierpiała?! Jak mogłeś w ogóle tak ją potraktować?! Zachowałeś się jak skończony dupek-krzyczałam prosto w jego twarz.
-Proszę,chcę z nią porozmawiać.Muszę jej to wytłumaczyć
-Tu nie ma co wyjaśniać.Rzuciłeś ją i zraniłeś.
-Nic o tym nie wiedziałem...Zrozum,to nie ja ...

sobota, 11 stycznia 2014

Rozdział XVI

Dwa miesiące,dwa cholerne miesiące.Każdy dzień był dla mnie kolejnym cierniem na sercu.Każdego dnia kiedy wstawałam i uświadamiałam sobie jak mnie wykorzystał,odczuwałam wszystko na nowo.Ból,cierpienie.
Pracowałam jak maszyna.Wstawałam,jadłam śniadanie,siadałam na kanapie,wypłakiwałam swój żal,nadchodził wieczór,kładłam się do łóżka i zasypiałam.Czasami wpadała Iwona i próbowała jakoś wyciągnąć mnie z mieszkania,ale ja nie miałam ochoty nigdzie wychodzić.
Iwona siłą zmusiła mnie do oglądania meczów naszej reprezentacji w Mistrzostwach Europy.Nie okazywałam tego,ale czułam ból,kiedy widziałam Łukasza w akcji.Kiedy siedział na ławce jakiś przygnębiony.Czemu przygnębiony?
Przez głowę przeleciała mi myśl...A co jeżeli Kurek kłamał?Ale po chwili zastąpiła ją druga.Po co miałby kłamać?Może po prostu Łukasza przygnębiło coś innego?Przegrany set?Przecież byłam tylko romansem,do tego przelotnym,więc czemu miałby zaprzątać sobie głowę moją osobą?
Kiedy siatkarze zajęli 3.miejsce,Iwona "skakała z radości",ja nie potrafiłam cieszyć się razem z nią.To nie ukoiło mojego bólu.Wprost przeciwnie.Widząc Łukasza odbierającego medal,nie wytrzymałam i pobiegłam do sypialni.Znowu płakałam.Iwona dobijała się do drzwi,ale ja nie miałam zamiaru jej otwierać.W końcu odpuściła i wyszła z mojego mieszkania.Ja pędem "poleciałam" do zamrażalki i wzięłam z niej kubeł lodów.
Tak,lody były najlepsze na chwilowe ukojenie bólu.Pochłaniając lody,oglądałam wiadomości,a tam musieli wspomnieć o siatkarzach,więc znowu się rozryczałam.Skończyłam jeść te cholerne lody,przez które na pewno przytyłam i odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Obudziłam się i od razu zaczęłam szlochać.Miałam sen.Sen,który miewam od 2 miesięcy.
Wchodzę do hali.Idę przez korytarz i po chwili znajduję się na boisku.Nikogo tam nie ma.Nagle słyszę wołanie małej dziewczynki.Podbiega do mnie i wyciąga ku mnie małe rączki.Biorę ją na ręce,a ona przytula mnie jak najmocniej tylko może.Przytula mnie i mówi:
-Kocham cię,mamo.
Po chwili słyszę drugi głos.Głos,który rozpoznam wszędzie.Dziewczynka wyślizguje się z moich rąk i podbiega do niego.On bierze ją na ręce i przytula.Każe dziewczynce iść po piłkę,a ta biegnie do magazynu.On podchodzi do mnie i składa na moich ustach pocałunek.Dziewczynka wraca z piłką i zaczyna biegać wokół nas.
Usłyszałam chrzęst klucza w zamku.Przestraszyłam się.Ale czy mógł być to ktoś inny niż Iwona?Nie,po chwili weszła do salonu z ogromnym uśmiechem na twarzy.
-Będziemy znowu grały-krzyknęła radośnie.
-W co?
-Dostałyśmy się do drużyny siatkarskiej politechniki.Zgłosiłam nas.Wracamy do siatkówki.


środa, 1 stycznia 2014

Rozdział XV

Telefon Kurka.Chciał się spotkać,natychmiast.Dzisiaj pracowałam,więc zaproponowałam,żeby przyjechał do kawiarenki.Po półgodzinie zjawił się.Obsłużyłam jeszcze ostatnią klientkę i wcześniej prosząc Kasię,żeby na chwilę mnie zastąpiła, podeszłam do stolika,przy którym siedział Bartosz.
-Czemu chciałeś się spotkać? Nie powinieneś trenować w Spale? - zapytałam siadając naprzeciwko przyjmującego.
-Mam coś ci do przekazania.
-A mianowicie od kogo ?
-Od Łukasza- zdziwiłam się.Nie mógł po prostu zadzwonić niż wysyłać Kurka do Wrocławia?
- Mów o co chodzi,bo zaczynam się denerwować.
- Łukasz twierdzi,że związek na odległość nie ma sensu - powiedział,a ja najpierw nie zrozumiałam tego co powiedział Bartek.Ale zaczęłam rozumieć.W wrześniu miał zacząć po raz kolejny grać w Trentino.Włochy,Polska.To ta odległość o którą mu chodziło?
-Powiedział- kontynuował- że nigdy cię nie kochał,że byłaś tylko przelotnym romansem...Jest jeszcze Agnieszka...
-Agnieszka?
-Jego niby była - Kurek zrobił tak zwane króliczki.
To ładnie zabawił się moim kosztem.Jeszcze wczoraj do mnie dzwonił i mówił jak mnie mocno to kocha,a dzisiaj wysyła Kurka z taką informacją.
-Czemu sam mi tego nie powiedział ?- głośno pomyślałam.
- Stwierdził,że im szybciej zniknie, tym szybciej zapomnisz - odpowiedział.Może on zapomni o mnie szybko,ale ja o nim na pewno nie.- A co do tego kiedy powiedziałem ci,że cię kocham...
-Bartek,przepraszam,ale ja... ja muszę...muszę już iść.Cześć - przerwałam mu i pobiegłam na zaplecze.
Złapałam torebkę i wybiegłam z kawiarni.Biegłam przed siebie,potrącając co chwila na ulicy jakiś ludzi.Dobiegłam do parku,usiadłam na jakieś ławce i rozpłakałam się.W uszach dudniły mi słowa Kurka" nigdy cię nie kochał","byłaś tylko przelotnym romansem".Przelotnym romansem? A to co mówił:"bo się za tobą stęskniłem i chcę cię mieć przy sobie.Kocham cię" ? Po prostu kłamał,żeby móc mnie przelecieć?
Wyciągnęłam z torby telefon i zaczęłam przeglądać nasze zdjęcia.Te z Florencji,z Ligii Światowej,z siatkarzami.Wydawało mi się,że z nim będę szczęśliwa... No właśnie.WYDAWAŁO !
Bałam się zbliżyć do kogoś po tym jak Tomek mnie zdradził.Bałam się zaufać jakiemukolwiek facetowi.Bałam się,że znowu zostanę zraniona.Zbliżyłam się do Łukasza,poczułam się szczęśliwa i gdy wszystko wydawało się być na dobrej drodze,zburzyło się jak zamek z kart.
Czas z tym skończyć.Czas skończyć z tym pieprzonym życiem.Koniec,kurwa!
Zerwałam się z ławki.Biegłam ile sił miałam w nogach.Chciałam jak najszybciej znaleźć się w mieszkaniu,skończyć z tym.Szybko znalazłam się na osiedlu.Dopadłam moją klatkę schodową i wbiegłam po schodkach.Otworzyłam drzwi mieszkania,rzuciłam torebkę,zamknęłam za sobą drzwi.W komodzie,znajdującej się w przedpokoju znalazłam jakąś żyletkę.Tak,zamierzałam podciąć sobie żyły.Usiadłam na zimnych,łazienkowych kafelkach i podkuliłam nogi.Kręciłam żyletką pomiędzy palcami.Już miałam wykonać pierwsze cięcie,kiedy do mieszkania ktoś wszedł.Usłyszałam,że ten ktoś woła moje imię.Iwona.Szybko weszła do łazienki.Dostałam opieprz,mocny opieprz za to co chciałam zrobić.
-Czy ty jesteś normalna?Dlaczego chciałaś to zrobić?Pomyślałaś o mnie?O Łukaszu?
-Jakim Łukaszu? - nie chciałam więcej o nim mówić.Był dla mnie skończonym kretynem.
-Łukaszu Żygadło,rozgrywającym reprezentacji Polskim, twoim boyfrendzie.
-Łukasz...Łukasz już dla mnie nie istnieje.